Archiwa kategorii: Wywiady z czytelnikami

Przy piątym dziecku, macierzyństwo odkrywam na nowo.

Asiu, jednego dnia wrzuciłam luźny post na mojej stronie. Chciałam sprawdzić ile mam, które obserwują mojego bloga mają więcej niż dwójkę dzieci. Jak na razie rozwaliłaś system :) Kiedy przeczytałam, że masz 5 dzieci, zbierałam szczękę z podłogi. Sama pewnie dobrze wiesz, że w tych czasach spotkać rodziny wielodzietne, jest trudno. Dzisiaj chciałabym porozmawiać o Twojej codzienności, trudach, radościach, zmaganiach a także o tym, jak to jest – być mamą pięciorga dzieci?!


Jak pewnie zdajesz sobie sprawę lub też ukradkiem myślisz – jestem mamą TYLKO jednego dziecka. Czasami chodzę sfrustrowana, bo coś jest nie po mojej myśli, nie mogę czegoś dokończyć co bym chciała… Bardzo mocno odczułam tą zmianę w moim życiu. Ja, ciągła wariatka, której wszędzie pełno, nagle zamyka się w domu z małym człowiekiem, który mam wrażenie niczego nie kuma. Odkąd poznałam Cię osobiście, gdy podeszłaś do mnie na planie teledysku i powiedziałaś: Hej! To ja! Asia! Mama tej 5 dzieci! :) zauroczyłaś mnie. Wzięłam głęboki oddech, obserwowałam Cię  po czym już nie mogłam Cię wyrzucić z pamięci. 

Asiu, najpierw tak od innej strony. Możesz nam trochę o sobie opowiedzieć?

 

Mam jeszcze 38 lat, z wykształcenia jestem socjologiem, ale nigdy nie pracowałam zawodowo. Jak to się mówi, zostałam mamą na pełen etat. Uwielbiam czytać książki, staram się znaleźć chwile w ciągu dnia, żeby przeczytać chociaż jedną stronę. Z klimatów muzycznych najbliżej mi do Ani Dąbrowskiej. W ostatnim czasie też o odkryła Pawła Domagałę. Poza tym radosna, pogodna. Powiem Ci w tajemnicy, że jak przeczytałam to pytanie na głos to Franek odpowiedział: piękna, wybitna, miła… wzruszyłam się. Tak mnie widzi moja rodzina. Niesamowite uczucie.

Teraz to i ja się wzruszyłam… Asiu powiedz mi, kiedy urodziłaś swoje pierwsze dziecko?

Pierwsze dziecko urodziłam jak miałam 24 lata. Piąte całkiem niedawno, mając 38 lat. 

Czy jesteś w stanie porównać obie ciąże? Jak znosiłaś ciążę mając 24 lata a jak mając 38?

Muszę przyznać, że zdecydowanie łatwiej było mi fizycznie w pierwszej ciąży. Jednak co muszę podkreślić to fakt, że teraz odkrywam macierzyństwo na nowo. Piękne, dojrzałe i świadome macierzyństwo.

Jaka jest różnica wieku pomiędzy następnymi dziećmi?

Teraz to się musisz skupić, bo pomiędzy Marcelem a Frankiem jest 3 lata, Frankiem a Maurycym 1,5 roku, Maurycym a Ignasiem 2,5 a  Ignasiem a Heniem 7 i pól roku.

 

Kiedyś to mój mózg zanotuje a tymczasem mogłabyś nam pokrótce opowiedzieć o swoich dzieciach? W jakim są wieku, czy mają już jakieś zainteresowania? Na jakich ludzi rosną? I jak oni czują się mając tak dużą rodzinę?

Dwoje rodziców, piątka dzieci i każde inne. Dosłownie.


Marcel  (14 l.)– domowa ostoja spokoju, wyważony, asertywny. Lubi gotować, wszystkie jego potrawy są wyśmienite. Potrafi zaskoczyć dobrym śniadaniem, pysznym lasagne, ciasto też nam sprawi jak tylko ma ochotę.  Uczy się w drugiej klasie gimnazjum – profil piłki ręcznej. Ostatnio nas bardzo zaskoczył… wyobraź sobie, że odrzucił gry komputerowe na rzecz filmów fantastycznych.

Franio ( 12 l. ) – to jest torpeda…charakterny bardzo, lubi stawiać na swoim.  Często doprowadza do wrzenia matki, ojca i braci. Sportowa dusza – 3 lata pływał, obecnie reprezentuje szkole na turniejach piłki ręcznej. Gra w koszykówkę, jeździ na nartach. 

Jednak mimo silnej osobowości bardzo wrażliwy na innych. Potrafił Stasiowi, który jest porażony czterokończynowo, z czułością złożyć życzenia urodzinowe. Ciocia Marlenka mówi, że to chłopak z sercem na dłoni.

Maurycy ( 10,5 l. ) kochany Maniek, który jak nabroi, to na widok oczu kota w butach ze Shreka natychmiast cala złość przechodzi. Zawsze mówię, że to dziecko z innej epoki. Jest szarmancki, uczciwy, życzliwy, prawdomówny i bardzo wrażliwy. Choć wygląda na zdrowego chłopca, niestety tak nie jest. 

Czy możesz nam powiedzieć na co choruje Maurycy?

Gdy Maurycy się urodził, nic nie wskazywało na żadną chorobę. Poza kilkoma plamkami na

ciele. Plamki na skórze pojawiały się, ja cały czas żyłam w przeświadczeniu, ze taka jego uroda. 

Jak one wyglądają? 

Małe plamki o kolorze kawy z mlekiem. Przypominają piegi. 

Co się następnie działo, że się zaniepokoiłaś? 


Zaczęłam się niepokoić, jak tylko rozwój ruchowy Maurycego odbiegał od normy. Gdy dostaliśmy skierowanie do neurologa, pomyślałam, że zostaniemy skierowani na rehabilitację. 


Czy lekarze od razu postawili diagnozę?

Od razu padło podejrzenie choroby genetycznej Zespołu Recklinghausena. Maniek w trakcie diagnozy miał 1,5 roku . Od tego momentu jest pod stałą opieka neurologa, hematologa, gastroenterologa i okulisty.

Jak często odbywają się badania?

Raz do roku jeździmy na rezonans głowy, ponieważ ma zmiany w głowie. Są one odpowiedzialne za pamięć krótką. Jest też w codziennej terapii w Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko”. Maniek jest bardzo pracowity. Neurolog za każdym razem podkreśla, że przy jego zmianach, w głowie jest super, ale to główny efekt pracy Manka i jego terapeutów Moniki Witaszak i Kasi Filipiak.  Jego choroba to bomba zegarowa, ale mimo to kocha bawić się klockami lego a ja cały czas wierze w to, że przebieg tej choroby będzie łagodny.

ciele. Plamki na skórze pojawiały się, ja cały czas żyłam w przeświadczeniu, ze taka jego uroda. 

Jak one wyglądają? 

Małe plamki o kolorze kawy z mlekiem. Przypominają piegi. 

Co się następnie działo, że się zaniepokoiłaś? 


Zaczęłam się niepokoić, jak tylko rozwój ruchowy Maurycego odbiegał od normy. Gdy dostaliśmy skierowanie do neurologa, pomyślałam, że zostaniemy skierowani na rehabilitację. 


Czy lekarze od razu postawili diagnozę?

Od razu padło podejrzenie choroby genetycznej Zespołu Recklinghausena. Maniek w trakcie diagnozy miał 1,5 roku . Od tego momentu jest pod stałą opieka neurologa, hematologa, gastroenterologa i okulisty.

Jak często odbywają się badania?

Raz do roku jeździmy na rezonans głowy, ponieważ ma zmiany w głowie. Są one odpowiedzialne za pamięć krótką. Jest też w codziennej terapii w Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko”. Maniek jest bardzo pracowity. Neurolog za każdym razem podkreśla, że przy jego zmianach, w głowie jest super, ale to główny efekt pracy Manka i jego terapeutów Moniki Witaszak i Kasi Filipiak.  Jego choroba to bomba zegarowa, ale mimo to kocha bawić się klockami lego a ja cały czas wierze w to, że przebieg tej choroby będzie łagodny.

Boże… Możesz powiedzieć na czym się skończyło?

Moja matczyna intuicja się nie myliła. Walczyłam jednak z sobą… Wiedziałam, że trzeba czekać. Czułam to. Gdy termin usunięcia został wyznaczony, przegadałam lekarza o przełożenie terminu. Decyzja profesora po półrocznej walce, zakończyła się sukcesem. W końcu po 1,5 roku od operacji Ignaś został podłączony do procesora mowy.

To przecież codzienna walka. Codzienne rehabilitacje, kontrole. A masz przecież jeszcze inne dzieci. Zdaję sobie sprawę, że bez pomocy innych ciężko byłoby się zorganizować.

Może jest ktoś o kim chciałabyś wspomnieć?

Właśnie najpiękniejsze w całej historii Ignasia jest to, ze Pan Bóg stawiał nam na drodze dobrych ludzi. Nasz dzielniak przeszedł dwie operacje oczu w Warszawie. I tutaj mogę już wymienić pierwszą osobę. Jedynie prof. Prost,podjął się leczenia. Wszyscy po drodze uznawali ten przypadek jako beznadziejny. Operacja zakończyła się sukcesem. Ignaś odzyskał częściowo wzrok (+9), po roku drugie oko poszło na stół ta sama historia (+8). W  sierpniu 2017 na kontroli okazało się, że wzrok się poprawił na + 5 i +7. Dla nas szok. 

No tak, nikt nie dawał mu szans a jest poprawa…

Ignaś śmiga teraz w okularach, że ho ho. A jak z zajęciami terapeutycznymi? Kto je prowadzi? Codzienna terapia to tez mnóstwo sukcesów. Tez zasługa Ignasia, jak również Moniki Witaszak i Doroty Borowiak. Przekochana Pani Roksana Malak, która postawiła Ignasia na nogi. Jakiś czas temu powiedziała, że miała wyrzuty sumienia. Kazała jeździć na zajęcia 6 razy w tygodniu do Poznania. Ja wiedziałam, że tak trzeba i nie żałuję żadnej minuty. Następnie Ania Wrona od słuchu a teraz też Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko „.
Dzięki Ignasiowi zawarliśmy nowe przyjaźnie.

Asiu, masz dwoje dzielniaków w swojej rodzinie. Maurycy i Ignaś to od dzisiaj moi bohaterzy. Wiem jednak, że musisz nam opowiedzieć jeszcze o Heńku.

Och Henryś (6 miesięcy )– anioł nasz kochany, grzeczny, spokojny. Dający wiele radości. To przez niego odkryłam macierzyństwo na nowo. Każdego dnia jest uśmiechnięty po przebudzeniu, a ja się od niego tego uczę. Jego uśmiech wyzwala mój i zaraz jest lepiej.

Asiu, wywiad zapowiada się długi i piękny. Ale jakby inaczej mając 5 wspaniałych dzieci i męża?

Oj tak…Mam nadzieje, ze chłopaki wyrosną na dobrych ludzi. Otwartych na drugiego człowieka. Myślę, że są zadowoleni z rodzeństwa, aczkolwiek czasem najstarszy narzeka na brak własnego pokoju. Ale mimo tego -jak to z rodzeństwem bywa- że się kłócą, to jeden za drugim w ogień idzie. Pewne jest tez to, ze Henio wyzwala w nich cieple uczucia, nie ma chwili, żeby do niego nie przychodzili, gadali, brali na ręce, Franek ogarnia przewijanie :) ostatnio Marcel stwierdzili: Mamo, Heniek będzie najbardziej rozpieszczony z nas wszystkich :)

Kochane chłopaki! Powiedz mi, czy Wy  z mężem również pochodzicie z rodzin wielodzietnych?

Ponoć wielodzietność liczy się od 3 dzieci. Także mogę powiedzieć, że tak. Mąż jak i ja, mamy dwóch braci.

Czy planowaliście wcześniej założyć dużą rodzinę?

Będąc jeszcze na studiach, model mojej rodziny to UWAGA: dwa plus jeden, ewentualnie dwa plus dwa. Ale wiesz co? Dzisiaj jestem wdzięczna Bogu, że tak pokierował moje życie.

Jak wyglądają Wasze dni powszednie? Kto już chodzi do szkoły? Komu trzeba zrobić śniadanie na wychodne, a może nadal komuś przebrać pieluchy? O której zaczyna się Twój dzień, jak on wygląda i o której się kończy?

Tydzień jest dość intensywny. 3 z nich chodzi do szkoły. Ignaś terapia i przedszkole.
Śniadanie ogarniamy razem. W pieluchach najmłodszy. Staram się wstać z mężem po 5, ale nie zawsze mi się to udaje. Trzeba wszystkich wytransportować do szkoły.  Na szczęście Marcel z Frankiem tak maja ułożony plan, ze nie muszę martwic się o Heńka rano.
Chłopaki zazwyczaj jada szkolnym autobusem. Ignaś codziennie jedzie na dwie godziny terapii, potem przerzucam go na dwie godziny do przedszkola. Najtrudniejszy jest poniedziałek i wtorek.Jak już wszyscy wrócą, to zjadamy obiad, potem chwila odpoczynku i lekcje. Sporo czasu spędzam z Maurycym przy lekcjach. Na szczęście starsi ogarniają sami. Potem kolacja, kąpiel. Wieczorem  Maniek czyta, chłopaki starsze coś tam jeszcze ogarniają.

Od samego Twojego opowiadania robię się zmęczona. I to tylko dlatego, że

próbuję sobie to wszystko wyobrazić. I taką mnie, która czasami nie może się wyrobić na 12 na zajęcia z młodym… Śmiech na sali. 

Generalnie to marzy mi się, żeby po 20 już byli u siebie. Rzadko to się zdarza. Straszaki muszą się jeszcze o coś pokłócić albo coś obgadać. My staramy się zaraz po 22 kończyć dzień. Przynajmniej mąż, bo rano praca.


Asia, nie będę pisać która jest godzina w tym momencie…

No ja czasem przebaluje do nocy, różnie to bywa.

Z tego co zauważyłam to możesz liczyć na wsparcie u starszych dzieci?

Tak. Choć jak to z dziećmi bywa, jest różnie. Staramy się żeby chłopaki były ogarnięte. Pomagaja w domu. 

W czym?

Do ich obowiązków należy rozpakować zmywarkę, ogarnąć śmieci, swoje pokoje, nakrycie do stołu, posprzątanie po obiedzie. Mieszkamy w domu jednorodzinnym to tez latem trzeba trawę skosić, drzewka poprzycinać itp. ale to już zasługa taty. Oczywiście, zdarza się, że słyszymy sto razy ZARAZ. Ale po chwili faktycznie idą i zrobią wszystko o co prosimy. Zresztą wychodzimy z założenia: „czego Jaś się nie nauczy tego Jan nie będzie umiał”

Kochana, obserwując Ciebie na planie teledysku, do którego miałyśmy razem okazję wystąpić, zauważyłam, że wspierasz Fundację „ Ja nie mogę czekać ”. To

dlatego, że Maurycy i Ignaś są jej członkami?

Tak. To do tej Fundacji należy Maurycy i Ignaś. 
Nas można podejrzeć na Facebooku: profil Maurycy i Ignacy Ciesiółka.

A jak można Was wesprzeć?

 Chłopaków można wesprzeć wpłacając 1 % podatku


KRS 0000037904 cel szczegółowy:12443 Ciesiółka Maurycy i Ignacy.

Ignaś i Maurycy stali się inspiracją do stworzenia tej Fundacji.

Jak to?

Kiedyś wspólnie z Dorotą Borowiak i Moniką Witaszak, widząc ile czasu potrzeba, żeby dzieci rozpoczęły konkretna terapie, wpadłyśmy na pomysł, żeby stworzyć fundacje.
I tak w 26 maja 2015 roku  powstała fundacja o wymownej nazwie „Ja nie mogę czekać”, bo dzieci czekać nie mogą. 

Im szybciej rozpocznie się terapie, tym więcej można osiągnąć.
Od jakiegoś czasu sporo się dzieje. Latem udało się zorganizować Rewolucję Serc,następnie „Korona Wielkopolski” a teraz kolęda. Jest to dla mnie teraz motywacja, żeby bardziej ruszyć do pracy. Żeby szukać potencjalnych pomagaczy.

Robię to już nie tylko dla synów. Udało nam się też wesprzeć kilkoro dzieci w rozpoczęciu procesu terapeutycznego. Fundacja działa lokalnie, chcielibyśmy na tyle ile się uda wspierać dzieci z zaburzeniami rozwoju w tym z autyzmem. Może wśród Twoich czytelników znajdzie się ktoś, chętny do pomocy? 

Oby! Będę o to apelować a sama swoim przykładem też chętnie się włączę.
Asia, teraz dużo osób nie wyobraża sobie nie poświęcać sobie czasu. Kobiety chodzą do kosmetyczki, na wszelakie zabiegi. Bardzo dbają o siebie, swój wygląd i swój rozwój.
Jak to jest u Ciebie? Masz czas na takie przyjemności? Czy przy takiej gromadce wspaniałych dzieci, priorytety po prostu są inne i nie myśli się w takich kategoriach?

Kochana, wychodzę z założenia, że matka wielodzietna, to matka zadbana. Oczywiście ulubiony w domu to dres, ale poza tym znajduje czas dla siebie. Chodzę do kosmetyczki, ostatnio byłam z małym Heńkiem, który pozwolił mi na 1, 5 godzinny zabieg. Obowiązkowo co 6 tyg. fryzjer (krótkie włosy zobowiązują) paznokcie lubię mieć zrobione, ale co by za dużo nie wybywać z domu robię je sama.  Lubię mieć zrobiony makijaż. W końcu jestem jedyną kobietą w domu! Chłopaki niech patrzą na mnie jak na królową a nie jak na kopciuszka :)

Wow. Imponująco.

Muszę w takim razie się poprawić… Super, że znajdujesz na to czas. Powiedz mi jak wygląda pomoc materialna od strony państwa? Czy jest wystarczająca, aby utrzymać dużą rodzinę?

Pewnie jest wielu przeciwników i zwolenników 500+. Uważam jednak, że jest to ogromna i słuszna pomoc dla rodzin.

Słyszałaś jakieś komentarze odnośnie 500+ w Waszej rodzinie?

Tak, usłyszałam, że Henio urodził się pod wpływem 500+ To totalna głupota. Przecież wcześniej wychowywaliśmy czwórkę dzieci bez tego… Henio jest po to, aby odkryć moje

macierzyństwo na nowo. Chciałam zmyć tamta traumę związana z trudnym porodem Ignasia. Jestem wdzięczna za ten Dar.
Czasami słyszę, że państwo zubożeje przez 500+. Tylko, że my nie wkładamy tych pieniędzy do skarpety. My nimi obracamy. Nasze dzieci mogą wyjechać na wakacje, jechać do kina czy teatru. Zdarza się pizza czy wspólny wypad na narty.

Nie wiem jak skomentować te wypowiedzi innych… Czyli jesteś mamą na pełen etat?

Tak. Jestem mamą na pełen etat i dobrze mi z tym. Są dni, ze chciałabym pójść do pracy, ale wszystko co związane z Ignasiem póki co mi nie pozwala. Ale wiesz… są tego plusy. Jak chłopaki wracają ze szkoły, to zawsze ktoś na nich czeka. Moi rodzice często pracowali do późna, a ja miałam klucz na szyi.

W pierwszym wywiadzie, który robiłam z Magdą ( mamą trójki dzieci ) zapytałam o to, czy postrzegani są jakoś inaczej? Kiedyś wielodzietne rodziny były poważane i uważane za normę. Teraz robi się z tego margines społeczny. Jak Ty na to patrzysz?

Myślę, że dla wielu jesteśmy znakiem zapytania. Na pewno nie postrzegam się jako margines społeczny, chyba, że ktoś nas tak postrzega 😉 Mam fajną rodzinę. Dom mamy zawsze otwarty. Osobiście znam kilka rodzin wielodzietnych i śmiało mogę powiedzieć, że są one piękne w swej wielodzietności. Zawsze podziwiam i nieraz czerpie od nich wiedzę.

Asiu, często zdarza się tak, że piękne, kochające się rodziny wielodzietne, pochodzą od Boga. To dlatego, że rodziny są mocno wierzące, powstaję piękna więź pomiędzy pokoleniami. Jak to u Was wygląda?

W naszym przypadku to prawda, na co dzień z mężem jesteśmy we wspólnocie

neokatechumenalnej. Pan Bóg jest w centrum naszego domu. Wspólna niedzielna Eucharystia z dziećmi, w niedziele wspólne Laudesy (modlitwa poranna kościoła) pomagają nam się jednoczyć, poznawać nasze problemy, uczą nas przebaczać sobie nawzajem. Nasz dom jest normalny. Kłótnie i zgrzyty też się zdarzają. Uważam, że  nie ma rodzin bez problemów, kłótni itp. to wszystko dotyka każdego. Od rodziny z jednym dzieckiem, małżeństwa bez dzieci, rodziny wielodzietne. Sztuką w tym wszystkim jest umieć sobie wybaczać.

Czy wiara pomogła Wam przetrwać trudności związane z chorobami dzielniaków?

Pan Bóg bardzo pomógł. Podczas wielu trudności. Przeszliśmy bankructwo, choroby dzieci a to wszystko po ludzku mogłoby nas rozwalić. To dzięki Bogu trwamy i mamy się dobrze. 

Jestem wzruszona totalnie. Sama jestem wierząca w Boga. Za mną wiele trudności… ale uważam, że to dzięki Niemu udało mi się z nich wydostać. To on postawił mojego męża na mojej drodze, który pomógł mi to wszystko przejść. Niesamowite…

Asiu teraz z innej beczki. Czy Polska jest przyjazna kobietom ciężarnym? Rodzinom wielodzietnym?

Szczerze mówiąc nie wiem jak jest gdzieś indziej. Zapewne są zwolennicy rodzin wielodzietnych, ale są tez przeciwnicy. Ja w najbliższej rodzinie doświadczyłam paru uwag. A to, że przesadzamy, czy mało mam pracy i problemów, że po co? Jednak wokół siebie znam wiele rodzin wielodzietnych i może nie jestem adekwatnym źródłem, ale uważam, że rodziny wielodzietne są piękne.

Asiu, my matki jednego lub dwójki dzieci możemy sobie gdybać. A może położysz nam kawę na ławę i powiesz nam: czy każdy poród jest inny? Jak to wyglądało u Ciebie?

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że moje porody były rożne.

Pierwsze porody lekkie. Zaskoczyły mnie krótkim czasem trwania. Przestudiowałam ksiażki na temat porodu, nastawiłam się, że trochę to potrwa i przyznam szczerze, że byłam mile zaskoczona. Jednak przyszedł poród Ignasia, bardzo traumatyczny dla mnie. Na szali stało życie i moje i Ignasia. W trakcie samego porodu podano mi 4 jednostki krwi i 2 osocza, panika całego personelu, brak płaczu dziecka, nie ma go w ogóle przy mnie. Leżę na sali pełnej matek z dziećmi i nie wiesz co cie czeka. Kłóciłam się wtedy z Panem Bogiem. Mówili, że ponoć daje tyle ile człowiek jest w stanie unieść, a On wtedy tak bardzo przesadził.
Po latach jednak widzę, że się nie pomylił. No i jeszcze piąty poród, najtrudniejszy.  Po pierwsze to włączyła mi się trauma sprzed 7 lat a po drugie poród wywołany, ponieważ było podejrzenie hipotrofii płodu (Henio wg usg zatrzymał się na 36 tyg.) do tego małowodzie. Spanikowałam. Zdecydowałam się na poród naturalny i nie żałuję.

Jak wygląda codzienność, gdy wracasz ze szpitala z piątym dzieckiem? Jak wygląda organizacja? Czy rodzina tłumnie pomaga, przygotowując obiady w słoikach jak na wojnę? A może Twoja rodzina jest na tyle zorganizowana, że nie trzeba biegać wokół każdego?

Tatko przywiózł mamę z dzieckiem, chłopaki popatrzyły, stwierdziły, że fajny i wróciły do swoich zajęć :)Dla Ignasia to był trochę szok, całą ciąże przygotowywałam go na to, że będzie w domu brat. Chyba trochę inaczej sobie wyobrażał brata. Czasami mi powiedział: urodź mi innego 😉 Marcel potrzebował dwóch dni na oswojenie się z bratem. Jego pytania pokazały mi, że on bardzo się martwił. Trzy pytania , które mi zadał to: czy widzi, czy słyszy i czy jest 100 % zdrowy? Po tym coś w nim pękło i nie odstępuje brata na krok. 

Teraz z innej beczki, kiedy się ostatnio wyspałaś?

Z natury jestem śpiochem…


Proszę Cię, tak to ja mogę powiedzieć o moim mężu a nie o Tobie, matce 5 dzieci. 

No nie mogę powiedzieć, że Henio nie daje pospać. W zasadzie w nocy przebudzi się, pielucha, cyc i śpi dalej. Generalnie niedziela jest moja, tzn. wkurzam się, jak mąż budzi mnie przed 8. Niedziela jest dla mnie. :)

Osobiście uważam, że posiadanie dużej rodziny to największy skarb jaki może nas spotkać.
Czy jest coś za czym tęsknisz? Co gdybyś miała cały dzień dla siebie, zrobiłabyś natychmiastowo?

Jak urodziłam Heńka, to mąż zabrał chłopaków na ryby i to był czas kiedy mogłam sobie fajnie odpocząć. W zeszłym roku chłopaki wyjechały z mężem na weekend i np. cały przełaziłam w piżamie. Dużo czytałam, leżakowałam. Cisza…to jest to czego czasem potrzebuje 😉

Jak wychowuje się pierwsze dziecko, jak drugie a jak piąte? Mówi się, że przy pierwszym pamięta się każdy oddech, każdą kupkę i każdy etap dorastania. Przy drugim trochę gorzej a przy trzecim to dziecko z kota miski je. Jak to było u Was?

Ja znam powiedzenie na temat smoczków: przy pierwszym wyparzasz,  przy drugim płuczesz wodą z kranu, przy trzecim otrzepujesz, a czwarte samo z podłogi podnosi. 
Na pewno z pierwszym jest inaczej, ostrożniej, tak książkowo. Więcej strachu.
Każde kolejne już niby łatwiej. Dzieci szybciej staja się samodzielne. Najtrudniej nam było z Ignasiem, bo każda infekcja np. była okupiona moim stresem, który do dzisiaj daje znać o sobie. Muszę Ci jednak powiedzieć, że teraz przy piątym ogłupiałam. Normalnie ogłupiałam. Ostatnio nawet zapytałam męża czy ze wszystkimi tak wariowałam – twierdzi, ze tak. Zdarza mi się, że podpytuje młodsze mamy co i jak… 

Jak uważasz, dlaczego dzisiaj kobiety, a raczej pary – decydują się na maks dwójkę dzieci? Czy uważasz, że to przez wzgląd finansowy, zdrowotny a może egoistyczny? 

Myślę, że finanse też, ale społeczny problem to jest. Ponieważ jednak wi

elodzietność jest trochę postrzegana jako coś gorszego. Może też i brak odwagi?
Sama miałam taki czas, że po Ignasiu myślałam o kolejnym dziecku. Jednak strach i obawa przed głupimi uwagami brała górę nad tym. Kiedyś, dawno temu, mając 4 dzieci usłyszałam taki komentarz: Czy to prawda, że Ciesiółki będą miały kolejne dziecko? Znajoma odparła :z tego co wiem to nie, ale oni są otwarci po czym usłyszano: no wie Pani, dwójka chorych i kolejne…także przesadziliśmy! :)

My, matki jednego dziecka często zmagamy się z dobrymi radami innych mam :) pytanie: a gdzie czapeczka? Słyszałam już chyba 1002 razy, o skarpetki też poszło i o inne bzdety. Sąsiadki machają na mnie rękoma, gdy za oknem

powieje lekki wiatr. Czy Ty nadal słyszysz dobre rady innych? 

Oj zdarza się, ze cioć i wujków dobrych rad jest sporo. Staram się słuchać naprawdę dobrych rad. Zresztą sama nieraz pytam. Na pewno dobre są rady, które pomagają mi wyjść z przewrażliwienia związanego z Ignasiem, które niestety czasem przekłada się na innych. 

Och Asiu za nami piękna rozmowa, czego więc mogę Ci życzyć?

Siły, zdrowia, miłości, uśmiechu…no i najważniejsze, żeby moje dzieci wyrosły na dobrych ludzi.

Życzę Ci zatem tego wszystkiego. Cudownie było z Tobą porozmawiać. Dałaś mi nadzieję i lekcje pokory. Dla wszystkich, którzy chcą wesprzeć Fundację, zapraszam do wpłaty nawet najmniejszych kwot:

Fundacja „Ja nie mogę czekać”
ul. Szpitalna 1/7
64-600 Oborniki
nr konta 52 1090 1391 0000 0001 3079 5740
fanpage : Fundacja „Ja nie mogę czekać”


Lub oddając 1% podatku:

KRS 0000037904 cel szczegółowy:12443 Ciesiółka Maurycy i Ignacy.

Macierzyństwo za granicą. Chciałabyś?

Cześć. Czekałam bardzo długo na tą chwilę. Pisanie bloga jest czymś, o czym zawsze marzyłam. Niezmiernie cieszę się, że możesz dzisiaj być jego częścią. Dość długo myślałam nad tym, że my matki musimy trzymać się razem. Ostatnio jednak często zauważam, że tak nie jest. Mam nadzieję, że z cyklem tych wywiadów poznamy się wszystkie jeszcze bardziej i zauważymy, że wszystkie gramy do jednej bramki.

Hej Karolina! Wierzę, że ten wywiad będzie inspiracją dla wielu mam, które na co dzień potrzebują wsparcia i pomocy. Wierzę, że po tym wywiadzie obudzisz w nich siłę i odwagę do działania. Wywiad ten jest dla mnie szczególny, bo jeszcze niedawno to ja stałam na rozdrożu dróg. To też mnie dotyczyło. Wybór. Wybór, który tak naprawdę nakreśla linię w Twoim życiu. Decyzja, którą my musiałyśmy podjąć, nie należała do najłatwiejszych.

 

Karolina, poznałyśmy się w Wielkiej Brytanii. Do dzisiaj nie zapomnę tej chwili jak na spotkaniu w pracy powiedzieli: To jest Tama. Wasz nowy kierownik. A Ty biedna, zmieszana i zakłopotana przywitałaś się z całą naszą paczką. Nie wiedziałaś jeszcze, że w tej pracy poznasz drugą walniętą kierowniczkę jak ja i będziemy aż do dzisiaj utrzymywać ze sobą kontakt. Pomimo tylu kilometrów. Super jest dzisiaj z Tobą pogadać i wrócić do wspomnień a przez te parę lat trochę ich się uzbierało. Aż mi łezka w oku wyszła :) Ale schodząc na ziemię, powiedz mi czy zawsze wiedziałaś, że chcesz wychowywać dziecko poza granicami naszego kraju?

 

Od skończenia szkoły średniej chciałam wyjechać za granicę. Marzyły mi się Niemcy. To tego języka, uczyłam się latami. Ale stało się inaczej. Coś sprawiło, że wyjechałam do Wielkiej Brytanii i powiem Ci, że nie żałuję. Początki były trudne, jak chyba każdego z nas na emigracji. Początki mojego języka to Kali jeść i Kali pić, ale upór i poprawa sytuacji materialnej przyczyniła się do tego, że w sumie zleciało mi tu już 10 lat.

 

Karolina, to tutaj poznałaś swojego narzeczonego. Może to przeznaczenie Cię zaprowadziło aż tam.

 

Tak, poznałam tu masę wspaniałych ludzi i Rafała. Dzięki któremu mam przy sobie teraz największe szczęście, Oskara.

 

Wiele osób tłumaczy się, że nie ma po co wracać do Polski. A jak Ty uważasz?

 

To nie tak, że nie mamy do czego wracać. Mamy rodziny, ukochane siostry i nikt nie powiedział, że nie spakujemy się i nie wyjedziemy z dnia na dzień.

Siostry mają już jednak swoje rodziny i swoje życie. Nie wiem jeszcze gdzie chciałabym wychowywać Oskara. Chyba znowu pozostawię to losowi i zobaczymy jak on to rozwiąże.

 

Wiele kontrowersji, jak pewnie sama pamiętasz, wzbudził mój wpis odnośnie prowadzenia ciąży w Wielkiej Brytanii. Do dzisiaj pamiętam, gdy obie wręcz ryczałyśmy przy wspólnym biurku. Pisałam już o tym na blogu, ale może wspomnisz nam jak wygląda to w rzeczywistości?

 

Jak już dowiedziałam się, że jestem w ciąży zadzwoniłam do tutejszej przychodni. Po opowieściach moich sióstr, które prowadziły swoje ciąże w Polsce, byłam w szoku, że swoją pierwszą wizytę u położnej miałam dopiero w 3 miesiącu ciąży. Choruję na Haschimoto, więc bałam się o przebieg całej ciąży. Podsumowując ciążę to miałam tylko dwa razy USG i pobraną krew, oraz mocz badany przez pasek lakmusowy. Położna wielkość brzucha i dziecka badała mi miarą krawiecką w co nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie mówię, że tak jest w całej Anglii. Może w większych placówkach w Londynie, opieka jest bardziej profesjonalna. Natomiast tu, gdzie mieszkam niestety tak nie było.

 

Karolina, a jak wyglądał Twój poród. Pamiętam, że rozmawiałyśmy w ten dzień i zmusiłam Cię do pojechania do szpitala. Nie mogłam przez Ciebie spać pół nocy.

 

Do końca życia nie zapomnę tego stresu. Po rozmowie z Tobą, gdy zorientowałam się, że sączą mi się wody, rozmawiając po angielsku ze szpitalem dojechałam tam po 50 minutach. Przebadali mnie a po 4 godzinach kazali wrócić do domu. Rozumiesz ten stres?

Na następny dzień miałam wrócić pod wieczór, gdyby się wcześniej nic nie działo. Pojechałam jednak wcześniej a oni wysłali mnie na spacer bo nic się nie działo. Po godzinie 20, przeniesiono mnie na pokój prywatny i tam poznałam położną, która poprowadziła mój poród.

 

Jak wygląda opieka na sali porodowej w Wielkiej Brytanii?

 

Byłam bardzo zadowolona. Tak jak z wcześniejszej opieki w moim mieście nie byłam szczęśliwa, tak tutaj muszę powiedzieć, że stanęli na wysokości zadania. 2 ginekologów, 2 anestezjologów, 2 położne, 2 pielęgniarki. W 100% wiedziały jak się zachować. Pomogły mi przystawić Oskara do piersi. Zaglądały co pół godziny i pytały o wszystko. A to czy chcę jeść, czy pomóc mi wstać do toalety.

 

Piękne jest to co mówisz. Rzadko zdarza się, żeby trafiły się położne z takim powołaniem. W szczególności, gdy sale są przepełnione od ciężarnych.

 

Mieszkasz sama z narzeczonym. Czy możesz liczyć na kogoś pomoc? Każda z nas inaczej znosi okres po porodzie. Czy czułaś się samotna? Czy mogłaś liczyć na wsparcie rodziny? A może nie potrzebowałaś w ogóle wsparcia? Jak wygląda wsparcie ze strony położnych i lekarzy?

 

Ze szpitala wróciliśmy po tygodniu, bo Oskar miał infekcję. Pierwsze tygodnie były cholernie ciężkie. Położna była tylko raz jak Oskar miał 2 tygodnie. 2 razy odwiedziła mnie też Health Visitor. Lekarza po porodzie niestety nie zobaczyłam. Ani w szpitalu, anie nie dostałam wezwania na kontrolę. Do ginekologa poleciałam do Polski, jak Oskar miał 3 miesiące. Całkowicie sama nie byłam. Rafał ma siostrę na miejscu, która wpada do mnie czasami i bierze Oskara na spacer. Na początku, gdy musiałam się oswoić z macierzyństwem, przyjechali też rodzice Rafała.

Nie powiem, że pomocy potrzebuję ale odskoczni od codzienności już tak. Dlatego jestem wdzięczna za każdą pomoc, którą mam :) Świetną inicjatywą tutaj, są spotkania dla mam karmiących piersią. Położne po chwili biorą nasze dzieci na różne zabawy, a my mamy czas na kawę i poczęstunek. No i na ploty.
Ooo! Super pomysł. Muszę o tym pomyśleć u siebie w mieście :)

Powiedz mi, ile znasz polskich rodzin, które osadziły się na stałe w UK? Czy fakt, że jesteście w takiej samej sytuacji zbliża Was do siebie?

 

Może jestem dziwna, ale nie mam parcia na codzienne spotkania z kimkolwiek. Trzymam się tutaj z jedną koleżanką. Dzwonimy do siebie często, udziela mi rad. Już nie mogę się jednak doczekać powrotu do Polski chociaż na chwilę. Moja druga koleżanka niedługo rodzi a ja już czekam na spotkanie.

 

Czy spełniasz się nadal zawodowo? A może postanowiłaś oddać się całkowicie macierzyństwu?

 

Jeszcze jestem na macierzyńskim i chcę wykorzystać ten czas w pełni. Później wracam do pracy na pół etatu a Oskar pójdzie do żłobka.

 

A teraz bardziej realniej… jak wygląda Twój dzień. Otwierasz rano oczy i…

 

Och, Oskar średnio ma pobudki co dwie godziny… więc gdy już otworzę oczy trudno je zamknąć :) Z łóżka wstajemy ok 8:30 rano, robię śniadanie, bawimy się ok 2 godzin a później Oskar ma drzemkę. Ktoś śpi, żeby ktoś pracować mógł. Tak więc, ja robię pranie, myję gary, gotuję… później obiad i spacer do 15. W czasie drzemek mam czas na internet, rozmowy a resztę czasu zajmuje mi karmienie piersią 😉

 

Jak Twój partner wspiera Cię w wychowywaniu Waszego dziecka? Na jaki model rodziny postawiliście? Mąż jest tym, który zarabia na rodzinę a Ty poświęcasz się całkowicie w wychowanie dziecka? Czy współdzielicie tę rolę?

 

Rafał jest głową rodziny. Jak pewnie w większości rodzin. To on zarabia dla nas pieniądze, ale zawsze ma czas dla syna. Jest nim zauroczony. Codziennie po 18 wygłupia się z Oskarem a ja przygotowuje w tym czasie kąpiel.

 

Czy wychowujecie Oscara dwujęzycznie?

 

Tak. W żłobku mówią tylko po angielsku. W domu natomiast rozmawiamy po polsku. Nie wyobrażam sobie inaczej.

 

Karolina, wiele osób myśli, że ci którzy decydują się na wychowywanie dzieci za granicą liczy na dodatki od państwa tzw benefity. Jak to jest w rzeczywistości? Jak wyglądają Wasze opłaty za życie a jak wygląda sprawa z benefitami?

 

< śmiech > Na pewno opłaca się mieć benefity z UK mieszkając w Polsce… Ale, gdy mieszkasz w Wielkiej Brytanii to starcza nam to tylko na podstawowe wydatki. Nigdy nie zrozumiem, kiedy ktoś mi mówi, że żyję z benefitów. Rzeczywistość wygląda inaczej.

 

Czy planujecie powiększyć rodzinę?

 

Tak. Chciałabym, jak Oskar będzie mieć 2, może 3 latka.

 

Czy myślisz o tym, jak wyglądało by Twoje macierzyństwo gdybyś była w Polsce?

 

Codziennie! Pewnie nie różniłoby się o tego co jest tutaj. No, może częściej bym się widziała z siostrami, ale to też nie zawsze. Przecież każda z nich ma swoje życie i swoje rodziny.

 

Jak wygląda pomoc Waszej rodziny w wychowywaniu dziecka? Jak często Was odwiedzają? Dzwonicie do siebie? Jak sprawiacie, że dziadkowie mają szansę widzieć swojego wnuka?

 

Dzwonimy do siebie. Moja rodzina jeszcze tutaj nie była, ale będą już niedługo. W marcu chrzcimy Oskara. I tak jak wspomniałam jest tutaj Jola i Wojtek. Siostra mojego narzeczonego. Mieszkamy niedaleko siebie na szczęście.

 

Karolina, wiem, że nie jesteś w związku małżeńskim a już niedługo chrzcicie Oskara. Jak wygląda sytuacja ochrzczenia nieślubnego dziecka w UK?

 

A pozytywnie! Jak większość takich spraw w UK :) księża tutaj mają swoje wypłaty, więc łapówek dawać nie trzeba 😉 Załatwienie chrztu zajęło nam 5 minut. Będziemy mieć jedno spotkanie u nas w domu, przed samymi chrzcinami.

 

Jak spędzicie ten dzień?

 

Chrzciny wyprawiamy 3 marca w sobotę w kościele w Minehead a po uroczystości jedziemy do restauracji na obiad. Najbardziej się cieszę z tego, że przyjeżdża cała nasza rodzina. Nie mogę się doczekać aż ich wszystkich zobaczę.

 

Czy tęsknisz za krajem? Znajomymi? Jak często planujesz odwiedziny w kraju i czy masz zamiar uczyć Oskara wszystkiego co związane z Polską?

 

Zawsze będę tęsknić za krajem. Jestem Polką to chyba normalne. Tutaj jak dobrze wiecie, pogoda daje dużo do życzenia. Jak tylko będę mogła, będę jeździć z Oskarem do Polski. Chcę, aby znał język polski, nasze tradycje i historię.

 

Jak wyobrażasz sobie Waszą przyszłość za 10 lat?

 

Na to pytanie Ci nie odpowiem, bo chcę cieszyć się teraźniejszością… Nie chcę na razie o tym myśleć.

 

Co byś chciała powiedzieć wszystkim mamom wychowującym dzieci za granicą?

 

Myślę, że po prostu musimy się do tego przyzwyczaić. Jeżeli czujecie się samotne, dzwońcie do rodziny, przyjaciół… Dzięki Bogu za internet, za YT, skype i inne wynalazki, które sprawiają, że możemy być bliżej siebie. Wychodźcie do ludzi, spotykajcie się, twórzcie grupy wsparcia. Pozdrawiam Was wszystkich, tych w kraju jak i poza jego granicami. Obojętnie, gdzie żyjemy jesteśmy mamami. A to najważniejsze co mogło nas spotkać. Cieszcie się każdym dniem.

Dzięki Karolina, szczerze to nie mogę się doczekać aż się spotkamy. Może to będzie w Polsce, a może w Wielkiej Brytanii. Czas pokaże! Dzięki za rozmowę, ściskam Was wirtualnie :)

 

Czas nie leczy ran, z tym trzeba się nauczyć żyć.

Cześć. Czekałam bardzo długo na tą chwilę. Pisanie bloga jest czymś, o czym zawsze marzyłam. Niezmiernie cieszę się, że możesz dzisiaj być jego częścią. Dość długo myślałam nad tym, że my matki musimy trzymać się razem.
Ostatnio jednak często zauważam, że tak nie jest. Mam nadzieję, że z cyklem tych wywiadów poznamy się wszystkie jeszcze bardziej i zauważymy, że wszystkie gramy do jednej bramki.

Paulina, jednego dnia dostałam Twoją wiadomość o treści:

„ Bardzo chętnie podzielę się moją historią, tylko nie wiem czy się nada ”
Ja z racji dużej liczby wiadomości, odesłałam Ci gotowy tekst mający na celu zawęzić temat rozmowy i zwrócić uwagę na to o czym bym mogła z Tobą porozmawiać. Gdy dostałam od Ciebie wiadomość zwrotną, łzy napłynęły mi do oczu. Odkąd jestem matką, takie historie skracają mi oddech. Od razu wiedziałam, że chcę abyś była ze mną w tym projekcie. Wiem, że dla wielu rodzin i kobiet możesz być ogromnym wsparciem i nadzieją. Zrobię co w mojej mocy, aby dobrze przekazać Twoją historię.

Staram się jak najwięcej rozmawiać na ten temat bo uważam, że szczególnie w Polsce jest on tematem tabu. Wiele kobiet, matek nie zdaje sobie sprawy jak często to się zdarza. Często czytamy lub słyszymy o tym ale dopiero jak przytrafi się to nam, zauważamy jaki to ma wpływ na nasze życie oraz życie ludzi, żyjących obok nas.

Paulina, pytając Ciebie o to ile masz dzieci, usłyszałam:  ” ile mam dzieci? To jest najtrudniejsze. Mam w sumie 3 dzieci.
Dwa aniołki i 9 miesięcznego synka”
Wiem, że może być Ci ciężko wracać do wspomnień, ale może zechciałabyś nam powiedzieć co takiego się wydarzyło, że Twoich dzieci nie ma razem z Tobą.

Kiedy wreszcie nadszedł ten moment, gdzie oboje z mężem stwierdziliśmy, że dojrzeliśmy do rodzicielstwa zaczęliśmy się starać o dziecko.
Pary wokół nas ‘zachodziły’ od razu a u nas nic i nic… Staraliśmy się 9 miesięcy aż w końcu po wspaniałych wakacjach na Majorce, udało się i zobaczyłam upragnione dwie kreski na teście ciążowym.

Jak zareagowaliście na tą wspaniałą nowinę?

Nie posiadaliśmy się z radości. Wiedziałam, że nie bedzie lekko. Mam 31 lat, już tak lekko z niczym nie jest :)
Około 10 tygodnia ciąży i mnie dopadły nudności. Do takiego stopnia, że nie byłam w stanie nic jeść. Ciągle wymiotowałam. Śmialiśmy się z mężem, że to nie może być jedna dzidzia. Byliśmy przekonani, że naszego szczęścia jest więcej, skoro się tak źle czuję.
Matczyna intuicja jednak wygrała i podpowiadała prawidlowo. Na USG w 12 odniu ciąży
( dopiero w tym czasie jest pierwsze usg w UK ) dowiedzieliśmy się, że to bliźniaki.
Ciąża ta kwalifikowała nas do ciąży wysokiego ryzyka z racji jednojajowych bliźniaków z jednym łożyskiem.

Jak pewnie sobie wyobrażasz, byliśmy szczęśliwi mimo wszystko.

Jak przebiegała Wasza ciąża?

Ciaża przebiegała prawidłowo, a dziewczynki rozwijały sie bardzo dobrze.
Ja natomiast czułam się marnie. Do tego wszystkiego dopadł mnie niewyobrażalny ból pleców. Przez to nie mogłam nawet chodzić.

W wieku 32 lat straciłaś ciążę bliźniaczą. Byłaś w 26 tygodniu ciąży. Czy cokolwiek wskazywało na to co się wydarzy?

Nie, nic na to nie wskazywało. Jak wspomniałam wcześniej, dziewczynki rozwijały się prawidłowo. Tutaj, gdzie mieszkamy w Wielkiej Brytanii, nie za bardzo sie mną przejmowali. Ja, jak pewnie każda matka, czytałam w internecie jakie są zagrożenia, ale nigdy nie przypuszczałam tego co się wydarzy.

Kochana, sama prowadziłam ciążę w Wielkiej Brytanii i uważam, że opieka tam pozostawia wiele do życzenia. Powiedz mi jak się zorientowałaś się, że coś jest nie tak? Matczyna intuicja? Badanie USG?

Miałam standardowe USG. Pani, która je wykonywała, zauważyła ‘większy brzuszek’ u jednej z dziewczynek. Oczywiście zapytałam czy wszystko w porządku. Ona odpowiedziała, że tak i poinformowała mnie o kolejnym badaniu, które miało mieć miejsce po tygodniu. Ja, niczego nieświadoma wróciłam do domu. Tego dnia, w którym miałam mieć USG,dziewczynki jakoś nie wykazywały ruchliwości. Jak sama pewnie wiesz, czasami tak jest, że dziecko bywa mniej ruchliwe jednego dnia.

Czy to wtedy się dowiedziałaś o stracie?

Tak, USG nie wykazało akcji serca. U obu dziewczynek… Myślałam, że to zart. Czy możesz to sobie wyobrazić? Załamałam się. Co to znaczy nie ma bicia serca? Jak to? Dlaczego? Dlaczego ja?
Dlaczego akurat moje dzieci? Dlaczego spotkało to nas? Parę, która marzyła o potomstwie? Gdzie są moje dziewczynki? Co dalej… co teraz…

Winiłam wszystkich. Począwszy od siebie, po lekarzy a nawet Boga…

Paulina, nie mogę a nawet nie chcę sobie wyobrażać tego, co przeżyliście. Żaden rodzic nie powinien tego doświadczyć. Opowiedz nam co było dalej?

Rodziłam naturalnie. NIKOMU, nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby musiał przez to przechodzić. Czy możesz wyobrazić sobie tą ciszę po porodzie? Tak bardzo przenikająca, przerażająca… i ta pustka. Której już nigdy nie zapomnę…
Żadna kobieta nie chciałaby być na Twoim miejscu. Pustka, którą doświadczyłaś i ciężar tego dnia, nosi wiele kobiet w naszym kraju. Często jednak tak jak wspominałaś ,temat jest tematem tabu. A przecież tak ważna jest rozmowa…

Powiedz mi jaką opieką otoczono Cię w szpitalu. Patrząc z perspektywy czasu, mogłaś liczyć na kogoś pomoc i wsparcie?

W trakcie ciaży moje obawy i fakt, że ciągle mówiłam jak źle się czuję, nie miałam na nic siły.
Po porodzie moich dziewczynek, okazało się, że miałam dość mocną anemię. Leczyłam ją dość długo po porodzie.
W trakcie porodu było inaczej. Położne wiedziały jakiego typu jest to poród i próbowały mnie wspierać. Ale co mi z tego wsparcia? Ja rodziłam swoje dziewczynki, wiedząc, że zaraz muszę się z nimi rozstać. Chociaż tak długo były wyczekiwane. Kochane już od początku. W sali obok, słyszałam jak inne kobiety rodziły zdrowe dzieci. U mnie jednak nastąpiła cisza zamiast ich płaczu.

Paulina, jako matka czuję jak serce mnie ściska od środka.. Powiedz mi, czy miałaś wsparcie w rodzinie?

Najwięcej wsparcia dostałam od siostry. To ona była ze mną przy porodzie. Nie chciałam psychologa.

Czy czas leczy rany?

Zaraz po porodzie myślałam, że już nigdy się z tego nie otrząsnę.
Wypłakałam oceany łez.
Tego nie da się opisać. Całkowicie zrozumie mnie tylko ta matka, która przeszła przez to samo.

Z czasem trzeba było wrócić do normalnego życia, pracy.

Czas nie leczy ran. Na pewno nie moje. Czas pozwala nam patrzeć na to inaczej.
Jesteśmy zmuszeni się z tym faktem pogodzić. Ja nigdy o moich dzieciach nie zapomnę. One były, są i zawsze będą częścią mnie.

Jak przeżył to Twój mąż? Często mężczyźni ukrywają swoje odczucia. Chowają się z tym. Jak było u Was?

Mój mąż przeżywał to zupełnie inaczej niż ja. Podczas, gdy ja wypłakiwałam swój żal i gniew, on to wszystko w sobie zamknął. Nie chciał o tym rozmawiać. Uciekał do zajęć w garażu, żeby tylko o tym nie myśleć.

Z perspektywy prawie 3 lat od tamtego zdarzenia, czy uważasz, że wsparcie które otrzymałaś było wystarczające?

Myślę, że tak. Bardzo pomogło mi polskie forum, gdzie mogłam się podzielić moją historia z innymi kobietami, które też to przeżyły. Tylko one czują i wiedzą jak to jest. Dla mnie było to lepsze niż rozmowa z psychologiem.

Strata dziecka jest uważana za największą tragedię w życiu. Ty przeżyłaś to podwójnie. Żaden rodzic nie powinien się zmierzyć z takim bólem. Jak pewnie wiesz, często ludzie nie wiedzą jak zareagować. Boją się tego, że mogą urazić swoim zachowaniem. Jak było u Ciebie?

Czasami najlepiej nic nie mówić niż powiedzieć: wiem co czujesz. Bo nie wiesz. I mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz. Tylko ja to wiem. Najbliżsi przyjaciele zachowywali się pięknie. Niektórzy jednak nie potrafili się zachować przez co teraz mamy już zupełnie inny kontakt. Ja po prostu chciałam, żeby nikt nie pytał…

Kochana, ogromnie mi przykro za to co się wydarzyło. Jednak głęboko wierzę, że macie to już za sobą. Chciałabym się skupić teraz na tym co jest. A z tego co wiem, jest na czym a raczej na kim. Macie wspaniałego 9 miesięcznego synka. Jak wygląda następna ciąża po wcześniejszej stracie?

O kolejną ciążę staraliśmy się 1,5 roku. Stres był ogromny. Ciągle liczyłam kopnięcia. Jak tylko synek był spokojniejszy, pojawiał się lęk. Był na tyle duży, że tydzień przed terminem, każdy sen jaki miałam był o tym jak on się dusi… Wybłagałam wywołanie. Chyba sama rozumiesz… Mój synek urodził się 5 dni przed terminem z dwukrotnie owinięta pępowiną wokół szyi.

Czy ze względu na wcześniejszy przebieg ciąży, miałaś więcej badań kontrolnych?

Badań oczywiście więcej nie było, bo stwierdzono, że to inna i pojedyncza ciąża. To dodawało mojego lęku. Mam dwie koleżanki które straciły pojedyncze ciąże.

Na szczęście Twój synek jest z Wami. Cały i zdrowy. Opowiedz nam o nim. Jaki on jest?
Jak pewnie każda matka mówi o swoim dziecku, tak ja powiem o swoim…
Jest cudowny, wykapany tatuś z wyglądu i charakteru. Nawet ma ten sam znak zodiaku. Po mnie ma tylko kolor oczu i cery. Nasze dziewczynki też wyglądały jak mój mąż…

Pierwsze 3 miesiące to czarna dziura dla mnie bo miał kolki i mało co pamiętam. No może oprócz tego, że praktycznie nie spałam. Ubolewam nad tym, że muszę wracać do pracy. Tak bardzo chciałabym te chwile jeszcze zatrzymać, tyle mi ich ucieknie…

Jak się Wam żyje w Wielkiej Brytanii? Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?

Niestety ja muszę wracać do pracy, ale synek zostanie pod opieką babci, która przyleci do nas z Polski.

Jak wyobrażasz sobie Waszą przyszłość za 10 lat? Czy macie plany na powiększenie rodziny?

Chcielibyśmy kupić tu dom. Do Polski raczej nie wrócimy. Mój mąż nie jest Polakiem. Ale kto wie? Nie mówię ostatniego NIE.

Chcielibyśmy, żeby Bruno miał ziemskie rodzeństwo. Bardzo, ale nie wiem czy jest nam to dane. Postanowiliśmy się nie spinać i pozostawić to losowi. Jak zajdę w ciążę. Myśleliśmy też o adopcji jak już będzie za późno.

Adopcja to piękna i cudowna sprawa. Może uda się dać szczęście dziecku, które nie zasłużyło na inny los. Czy chciałabyś się zaangażować w projekt mający na celu wsparcie kobiet po stracie?

Ten wywiad to mój drugi. W Anglii też wzięłam udział w projekcie mającym na celu większe uświadamianie społeczności. Chociaż tak mogę pomóc innym kobietą w walce o siebie.

Na koniec powiedz mi proszę, czy wydarzenia, które Was spotkały sprawiły, że jesteście ze sobą jeszcze bliżej? A może przeszliście przez kryzys w związku?

I bliżej i dalej… Były momenty, że byłam zła na męża, że nie pamięta o naszych córkach. Rozumiem jednak, że dla niego coś innego jest lekarstwem. Na szczęście nadal jesteśmy razem i się kochamy.

Paulina wiem, że ta historia może być krzepiąca dla wielu. Mimo tak ciężkiej tragedii jaka Was spotkała, cieszycie się teraz cudownym rodzicielstwem. Życzę Wam przepięknej przygody, cudownych chwil razem i tego, abyście odnaleźli spokój w swoich sercach. Dziękuję Ci za wzruszającą rozmowę.

Jeżeli tylko przeczytałaś ten tekst, udostępnij go proszę i daj wsparcie tym, które tego potrzebują. To temat, na który MUSIMY rozmawiać.

Jeżeli chcesz do mnie napisać, zrób to przez facebook lub przez
matkapolkanapropsie@gmail.com