Archiwa kategorii: Lifestyle

Jak zorganizować ślub i wesele marzeń

Wiecie co mnie ogromnie cieszy? Jak coś się komuś uda to coraz częściej ludzie to doceniają i zauważają. A co najważniejsze – mówią o tym głośno. Mam nadzieję, że też to zauważacie… Ja przynajmniej się staram 😉

Ślub i wesele jest jednym z największych marzeń WIĘKSZOŚCI kobiet. Piszę większości, bo zaraz mnie zjecie w komentarzach, że ” ślub do szczęścia mi nie jest potrzebny „. Ok. Może i Tobie nie. Ale mi bardzo. Nie wyobrażam sobie żyć bez ślubu. No co zrobić. Taki mam klimat 😉

Gdy po paru latach związku, stwierdziliśmy że już gorzej trafić nie mogliśmy i musimy coś z tym zrobić – zaczęło się! 

A jaki termin? A gdzie? A kogo zapraszamy? A czy z dziećmi? a może i bez? A ile to kosztuje? czy będzie nas stać? A poprawiny? a noclegi? a może by tak rzucić wszystko i wyjechać?

Pytań nie było końca! Tym bardziej, że nie mieszkaliśmy w Polsce i zorganizować to wszystko okazywało się nie lada wyzwaniem.


 

Na początku krótka nasza historia :) a co. Bądźmy chociaż trochę romantyczni w tych czasach.

Z moim obecnym 😉 mężem poznaliśmy się w 2011 roku. Był 13 maj. PIĄTEK – ( uuu wyczuwam chwilę zgrozy ) data zapadła w pamięć. Jakby inaczej?

Nie tylko ze względu na datę ale i na inne okoliczności, których wszystkich nie będę wymieniać- dużo osób nie dawało nam szans. Pewnie do dzisiaj niektórzy się dziwią, jak dajemy radę? 😉 ja totalny żywioł. Wulkan energii. Marcin – oaza spokoju. 
Sama nie wiem. Chociaż ostatnio to ja częściej zluzowuje szelki a Marcin nabiera prędkości 😉 ale do rzeczy Matka! Do rzeczy!

Post ten piszę od wczoraj. Bo to wczoraj minęła 3 rocznica od naszych zaręczyn. 

Planując ślub tak naprawdę zaczynamy od daty. Zastanawiamy się: jaką porę roku lubimy? Ja nie wyobrażałam sobie mieć wesela latem. Nie cierpię upałów. A jeszcze bawić się podczas nich to dla mnie męczarnia. Oczywiście jak trzeba to będę królową parkietu ale jak nie to nie 😉 Datę wybiera się pod względem pamiętnej daty, kogoś urodzin a czasami po prostu na chybił trafił.

Pamiętam ten moment, gdy w pracy ( tak, tak… pracowaliśmy razem z mężem ) podszedł do mnie Marcin i mówi: słuchaj, to kiedy ten ślub? Może 13 maja w piątek? 

Szybko podłapałam temat. Był rok 2014. Mówię ok Super. Zobacz kiedy wypada następny 13 MAJ w piątek i jazda! Okazało się, że następna zapamiętana przez nas data jest w 2016 roku. Więc datę mieliśmy już zaplanowaną. Oczywiście nie każdemu się ona spodobała. Ale… czy to ważne? :) Maj jest przepięknym miesiącem ślubnym. Będę polecać każdemu! :) Nam trafiła się idealna temperatura, powiew świeżości i ten zapach bzu. Niesamowite. Do dzisiaj pamiętam.

UWAGA WAŻNA RZECZ. Gdy chcecie naprawdę przeżyć swój dzień wyjątkowo. Weźcie to pod uwagę. O czym mowa? O naukach przedmałżeńskich. I jeżeli ci z Was, którzy swoje nauki przedmałżeńskie kojarzą tylko z tematem prowadzenia kalendarzyka to słabo. Oj słabo. Ooooj. Bardzo słabo. Tego czasu Wam już nikt nie wróci. Postarajcie się, aby ten nauki były naprawdę czymś ważnym. My decydowaliśmy się na weekendowe nauki. Namiary podam dla zainteresowanych. Bardzo często wracamy z mężem do tego czasu. To było coś czego nie zapomnimy do końca naszego życia. Te chwile i wzruszenie którym nie było końca było idealnym wstępem do planowania całego wesela. 3 dni, w których czas staje a Ty jesteś oko w oko z decyzją, która mam nadzieję, zostanie z Tobą do końca życia. Wybierzcie mądrze. 

 

Gdy data już jest, nauki znalezione to czas na wybór świadków. I BŁAGAM WAS! Nie wybierajcie z przymusu. Nie wybierajcie kogoś, kto wiecie że sprawę oleje… Ja wzięłam sprawy w swoje ręce. Powiedziałam do męża. Ty wybierz swojego świadka a ja swojego. Bo to mój świadek będzie w dzień ślubu ze mną i to my musimy się dogadać. Świadek to ważna rola. Uwierz. Jeżeli jesteś wybrany na świadka weselnego musisz być ważną osobistością. Goście mogą nie dojechać, ale bez Ciebie nic by nie wypaliło 😉

Dlaczego świadek jest taki ważny? Bo, gdy Ty latasz i załatwiasz milion spraw, musi być ktoś kto Ci najzwyklej w świecie pomoże. Ktoś kto odłoży na chwilę swoje sprawy i swoje dupsko, żebyście czuli się w tym dniu najwspanialej. Ja lepiej wybrać nie mogłam. Moja świadkowa, wieloletnia przyjaciółka powinna dostać angaż w niejednej agencji ds. wesel :) 

Myślałam, że z nią konie kraść. Teraz już wiem, że naszą kolejną specjalizacją jest organizacja wesel :) 

Gdy jest data, nauki i świadkowie teraz można góry przenosić! :) 

A jakie? oj… będzie ich parę. Ale to fajne kilometrówki. Lista gości. Coś co przysparza o ból głowy nie tylko parę młodą ale i rodziców. Bo wiecie… ta ciocia tej cioci od tego stryjka… 😉 

Pamiętajcie, że to Wasz dzień ale i nie tylko. Dla Waszych rodziców też jest on ważny. I czasami listę gości można nagiąć o parę osób. Mówię o paru osobach. Nie o rodzinie Soprano. 😉 W końcu nawet, gdy Wasi rodzice nie sponsorują Waszego wesela to fajnie jest mieć na uwadze to, czego oni by chcieli. Dla nich to też wydarzenie. Teraz to czuję jeszcze bardziej, będąc matką. 

Listę gości najlepiej zrobić już na początku. Co najważniejsze – nie ograniczaj się tylko do rodziny, której może już nie widziałeś z 10 lat temu. Pamiętaj, że rodzina rodziną ale tak naprawdę to Twoi przyjaciele też są ważni. Znajomi, bez których ten dzień nie będzie taki sam. Przyjaciele to taka rodzina, którą my sami wybieramy. Bez nich ten dzień nie ma sensu. 

U nas lista gości była dość długa. Jak się bawić to się bawić. Ale wcale tak być nie musi. To Wesele Waszych marzeń. Nie Waszych rodziców, dziadków czy psa. 

Ogromnie ważnym dla mnie elementem była Msza Święta. Zaprosiłam moich przyjaciół – księży aby w ten dzień wprowadzili nas w nowe życie. Nie wyobrażałam sobie inaczej. Ceremonia była niesamowita. W gronie przyjaciół. Z pięknym kazaniem i rodzinną atmosferą. W kościele towarzyszył nam także chór Gospel, w którym miałam okazję pośpiewać parę lat. Goście byli zachwyceni. Do dzisiaj w naszej kulturze muzyka Gospel zaskakuje. A Gospel Joy na śluby polecam na prawo i lewo :) korzystajcie. 

 

 

Ceremonia ślubna to dla mnie nie tylko powiedzenie sobie TAK. Dla mnie to wybranie czytań, które są bliskie mojemu sercu ( sentymentalnie się zrobiło ) Tak. Będę mówić o tym głośno. Jest to dla mnie ważne. Czytania i Ewangelię wybieraliśmy sami. Psalm również. Nie wyobrażam sobie inaczej. Ustrojenie kościoła tak naprawdę nie za bardzo mnie interesowało. Poprosiłam o parę dodatków i kwiaty na ołtarzu. W tym miejscu nie liczyły się dla mnie ozdoby. 

Wybierając miejsce, w którym będzie organizowane wesele trzeba spiąć tyłek i zapytać o parę rzeczy. Do której jest wynajęta sala? czy płacimy korkowe? kto roznosi wódkę? jak pakowane jest jedzenie, które zostaje po weselu? czy jest klimatyzacja? czy jest możliwość wykupienia noclegu dla rodziny z daleka lub paru pokojów dla ” zmęczonych ” gości? :) czy można samemu skomponować całe menu? Tak naprawdę najlepiej jest, gdy spiszecie wszystkie pytania na kartkę. Uwierzcie mi. Przy całej rozmowie zapomina się o niektórych sprawach. Warto wybrać miejsce, które znasz lub w którym sam byłeś na weselu. Ja miałam to szczęście, że mogłam zobaczyć jaka jest organizacja wesela wcześniej. Na ślubie przyjaciółki. Super doświadczenie. Zapytajcie jak ułożone są stoliki co będzie ważne podczas, gdy zdecydujecie się na postawienie karteczek imiennych przy krzesłach. My tak zrobiliśmy i była to najlepsza decyzja. Nie było latania z torebkami i zajmowania miejsc 😉 a znając dobrze swoją rodzinę będziesz wiedzieć już jak ich usadzić co by nie rozsadzić 😉

Jeżeli macie już te parę rzeczy to już większość z głowy :) teraz czas na szukanie lub zamówienie sukni ślubnej i garnituru. Osobiście suknię ślubną szyłam i jestem z tego bardzo zadowolona. Koszt nie powalił mnie na kolana a miałam dokładnie taką jaką chciałam. Ceny sklepowe nie dla mnie. Priorytetem na naszym weselu była orkiestra i jedzenie. To jest coś bez czego idealne wesele się nie odbędzie. Wiecie jak to jest, jak jesteś wybrany i słyszysz każdy fałsz osiedlowego grajka? Przewertowałam miliony stron, odsłuchałam z bólem serca masę nagrań. Gdy już wybrałam orkiestrę to taką, że gościom śni się do dzisiaj :) wiele osób do dzisiaj wspomina jak oni grali!!! Również byłam oczarowana. Miło jest, gdy dwa dni po ślubie nadal otrzymujesz telefony z gratulacjami za tak udane wesele. Miło jest, gdy do dzisiaj Twoi znajomi opowiadają o Twoim weselu. Cholernie miło :) Orkiestra i jedzenie. Tak. Na to postawiliśmy. Gdy wybieraliśmy restaurację to obowiązkowo zjedliśmy tam obiad. Przyjemne z pożytecznym 😉 Bym zapomniała jak ważną rzeczą jest podwózka na salę weselną dla męża mego! Tutaj też o to zadbaliśmy. Mąż w 7 niebie. 

Pamiętajcie, żeby goście się dobrze u Was czuli. Może potrzebują noclegu? A może zorganizować dojazd? to są takie małe rzeczy, które powinny sprawić że w ten dzień Wasi goście będą czuć się na tyle dobrze, żeby na Waszym weselu dać czadu w tańcu :) Jest data, są nauki, są świadkowie, jest miejsce weselne, jest jedzenie, jest orkiestra, jest suknia ślubna i garnitur. O czym warto nie zapomnieć? o filmowaniu. Uważam, że jeżeli chce się już robić wesele to fajnie mieć pamiątkę z tego dnia. Nie żałuję podjętej decyzji. Mamy super film, z którego urywki możecie obejrzeć tutaj: 

https://www.youtube.com/watch?v=dsNB51B35F4

Dekoracje są ważne. Przynajmniej dla mnie. Ja się ich nie dotykałam bo to nie Halloween a wesele :) Cudowną pracę wykonała firma Pracownia Zieleni. Do dzisiaj wspominam jak pięknie ustroili nam sale. Posłuchali tego czego chcieliśmy. Cudownie ozdobili torty, które zamówiliśmy. Wszystko było utrzymane w jednym klimacie. Idealnie. 

Wszystkie te rzeczy są ważne. Bardzo. Ale jest jedna niezmienna. Niezależnie od planów, budżetu i reakcji gości KOCHAJCIE SIĘ! Na zawsze :) Życzę Wam tak wspaniałego wesela jakie my mieliśmy i takich gości, bez których to wszytko pierun by wziął 😉

Ozdoby- Pracownia Zieleni

Zdjęcia – Marta Giers

Orkiestra – TABASCO

Oprawa ślubna – Gospel Joy

Miejsce wesela – Gorzelnia 505 w Połajewiewe

Torty – Dziewczyny i Słodycze

Bo, gdy zaczniesz doceniać małe rzeczy, zaczną dziać się cuda

Boże, nie znam drugiej takiej osoby, która cieszyłaby się z tak małych rzeczy. Uwielbiam Cię za to”


Wspaniałe jest to, jak cieszysz się z takich rzeczy ”

Coraz więcej słyszę takie stwierdzenia. Dlaczego słyszę je tak często? Może dlatego, że w ciągu dnia rozmawiam z ogromną liczbą, czasami nawet nieznanych mi ludzi. A to szersze pole manewru :) bo tak naprawdę, niewiele się u mnie zmieniło od czasów, gdy byłam małą dziewczynką. Stwierdzenie „małą” oznacza nie tylko wiek. Były takie czasy, gdzie naprawdę byłam mała. Serio. Mogę pokazać fotki dla niedowiarków 😉 niestety,  było minęło. Trzeba się skupić na tym co jest. A dzieje się dużo. 

Uwaga: życiówka. Dla tych, którzy omijają takie wyznania z daleka, zachęcam do zamknięcia tej witryny :)

Odkąd pamiętam miałam dość optymistyczne podejście do życia. Mimo sytuacji finansowej, która nie była za dobra ( optymistycznie mówiąc ) w dzieciństwie to potrafiłam znaleźć same pozytywy, nawet w najgorszych momentach. Ostatnio przy rozmowie z mamą, a te uwielbiam, usłyszałam, że  byłam cudownym dzieckiem ( skromności tu niewiele )
Mama wspominała, że nigdy nie wybrzydzałam. Zawsze rozumiałam, jak nie mogła mi czegoś zapewnić choć starała się, abyśmy wszystko mieli. Nie narzekałam, że w wieku szkolnym kurtkę noszę po bracie, że nie jadę gdzieś na wakacje czy nie mogę czegoś dostać tu i teraz.
Pamiętam te piękne czasy, w których chodziło się w glanach lub trampkach, z wytartym plecakiem, na którym miałam naszywki ukochanych zespołów muzycznych. 

Mój optymizm sięgał daleko. Pewnego dnia, gdy jedna para ( aż z dwóch par ) tenisówek, zniszczyła się doszczętnie dając dziury wielkości okna na świat, postanowiłam czarną parę zmiksować z czerwoną. I tak o to poszłam do szkoły w jednym trampku czerwonym a drugim czarnym. Nie przyszłoby mi na myśl, żeby mówić mamie o nowej parze butów. W mojej małej, upartej główce narodził się wręcz pomysł ponadczasowy. Stwierdziłam, że tylko ja noszę tak oryginalne obuwie i czas na nową modę :) nawet dobrze się przyjęła. A ja byłam dumna, że robię coś z niczego. Patrząc na dzisiejsze czasy, gdzie rodzice niestety, tak Kochani, my napędzamy wyścig szczurów w coraz to nowszych stylizacjach dzieciaków w szkole, to co zrobiłam ja było nie do pomyślenia. 

Dzisiaj czekając na kogoś, mijały mnie grupy gimnazjalistów wracających ze szkoły. Szczerze? Drodzy rodzice… a szczególnie mamy. Te dzieci są ubrane lepiej niż Wy… na grupę wszystkich dzieci naliczyłam jeden, słownie: JEDEN plecak, który nie był oryginalny.
A może był, a ja nie znam tej firmy?! :) wystylizowane włosy, oryginalne buty.
To nie jest coś czego ja zazdroszczę bo nie miałam. To jest coś co dla mnie idzie w złym kierunku, a napędzamy to my- stare konie. ( ostatnio wybiło mi 27 na liczniku, staram się przygotować mentalnie do 30tki )

Ok, ale nie o oryginalnych ubraniach miał być ten wpis. Ale ja jak zwykle zbaczam na inny tor. Wracamy matka, wracamy.

Ok, jesteśmy jeszcze w czasach, gdzie mała dziewczynka ze mnie. Nie narzekam na biedę, wyznaczam nowe trendy i daleko mi do pesymisty. 

Idziemy dalej. W momencie, w którym zaczęłam odkrywać swoją pasję i rozwijać skrzydła dużo bywałam poza domem. Jeżdżenie na konkursy, festiwale a później koncerty sprawiało, że łaknęłam każdej chwili.
Do dzisiaj pamiętam, gdy każdy dziwił mi się jak za darmo mogę jechać na cały weekend i pomagać organizować Warsztaty Gospel? Być dla ludzi, którzy będą chcieli się najeść, wyspać i zaczerpnąć jak najwięcej wiedzy? Często śpiąc na sali na materacu? A ja oczywiście widziałam to z innej strony. Doszkolę się. Nauczę się. Zobaczę nowe miasto. A zwiedziłam ich z warsztatami wiele. Był Toruń, był Wrocław był Gdańsk… Nowe miejsca, nowi ludzie sprawiało, że otwierałam się na inny, nowy mi świat. Uwielbiałam go. Cieszyłam się ze wszystkiego. Z tego, że mogę komuś zrobić tosty, z tego, że zagram wieczorem w siatkówkę bo nigdy nie grałam. Z tego, że ( uwaga, bez rasizmu ) poznam czarnoskórych, idoli muzyki Gospel.
Wszystko mnie fascynowało. Do dzisiaj pamiętam wieczory, gdzie do rozpuku śmialiśmy się z ludźmi, tworzyliśmy scenki, filmy albo po prostu rozmawialiśmy.
Gdy zaczęłam dorastać a moja przygoda ze śpiewaniem nabierała rozpędu, miałam wrażenie, że łykam te chwile jak ryba chcąca wrócić do wody.
Każdy koncert, każde nagranie w studio, każde wyjście na scenę kojarzyło mi się z wielkim bananem na ustach. 

Wiecie co? To było coś niesamowitego. Wtedy mi każdy mówił, że życia nie znam. Zacznę pracować na swoje to poznam i mój optymizm się skończy. 

Kochani… zaczęłam pracować. Jako opiekunka. I choć już te prawie 10 lat temu, stawki były kompletnie inne, potrafiłam się utrzymać sama w Poznaniu, opłacić studia i jeszcze starczało na przyjemności, które smakowały jeszcze bardziej.
Gdy mama setki razy przepraszała mnie, że nie może mi pomóc podczas gdy inni dostawali kasę na czesne, ja byłam z siebie ogromnie dumna. To mnie napędzało jeszcze bardziej. 

Do czego ja dążę?! Kochani. Wyjechałam za granicę. A było to prawie 5 lat temu. Co słyszałam? Że dlaczego uciekam, jeżeli tu jest tak fajnie?
Powodu nie będę zdradzać w tym poście, ale nigdy nie był on związany z tym, że czegoś nie doceniam.
Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii było ciężko. Przynajmniej mi. Odcięta od garstki przyjaciół a wielu znajomych, odcięta od pięknej relacji z mamą, odcięta od rodziny. Wiedziałam jednak, że po coś tam jestem i muszę wykorzystać ten czas jak najlepiej. Musiałam zamknąć pewne etapy w Polsce raz na zawsze, żeby móc powrócić z podwójną siłą. Postanowiłam wykorzystać ten czas na maksa. Nauczyłam się języka ( nadal kuleje, ale nie ma tragedii 😉 ) postanowiłam się doszkalać z każdej możliwej rzeczy, a ludziom szczególnie Polakom, którzy przyjeżdżali, starałam się zapewnić dobry start.
Pomagałam ile mogłam, żeby ktoś kto do nas przyjeżdżał do pracy, czuł się dobrze. 


Dni i miesiące mijały, cel został osiągnięty więc pora na ślub, powiększenie rodziny i powrót do Polski. Co usłyszałam? Po co wracacie? Tam nic nie ma.

Do czego wracacie? Daję Wam rok i wrócicie. To były słowa zachęty na powrót do Polski :) A ja wierzyłam, że nam się uda. I nie mówię tu o zdobytych milionach i wycieczkach do Dubaju. Mówię tu o nastawieniu psychicznym, które pozwala się przestawić z życia, które mieliśmy w UK na życie, które jest w Polsce. 

Bez większych oszczędności ( tutaj nikogo nie powinno obchodzić dlaczego tak, a nie inaczej ), wróciliśmy do kraju. Szczęśliwi na maksa, z dzieciątkiem pod sercem. Nie wiedzieliśmy co tak naprawdę będzie. Macierzyński, który mi przysługiwał był załatwiony w UK więc po jego skończeniu ( gdy Tymek osiągnął 6 mc ) powinnam wrócić do pracy. Nie wróciłam. Pozmieniały mi się priorytety. Ale o tym też w innym poście.
Chcę Wam powiedzieć, że mimo tego, że odczuwamy zmianę. Pracuje tylko mój mąż, mi nadal nie przysługują żadne pieniążki z Urzędu Pracy czy innych instytucji JESTEŚMY SZCZĘŚLIWI! Dlaczego? Bo widzimy małe rzeczy!

Kochani… do czego dążę. Jak to powiedział  Woody Allen „Kiedy jestem w Nowym Jorku, chcę być w Europie, a kiedy jestem w Europie, chcę być w Nowym Jorku” Zauważyłyłeś może u siebie, że podczas gdy Facebook rośnie w siłę, a Ty widzisz znajomych w Grecji, na Bali czy też innych zakątkach świata czujesz się mniej szczęśliwy? Czy odczuwasz radość z ich szczęścia a może jesteś przygnębiony tym, że Ciebie tam nie ma?

Wyniki badań pokazują, że próby uszczęśliwienia się przez zmienianie sytuacji życiowej najczęściej zawodzą.

Dlaczego tak się dzieje? To sprawka potężnej siły, znanej z badań Philipa Brickmana i Donalda Campbella, którą psycholodzy nazywają hedonistyczną adaptacją. Mamy „ zadziwiającą umiejętność szybkiego dostosowywania się do zmian fizjologicznych, co oznacza zdolność do podnoszenia się z upadków i odzyskiwania radości, kiedy dotykają nas choroby czy wypadki. Ale istnieje też niekorzystna strona hedonistycznej adaptacji – zmniejsza ona radość i satysfakcję po każdej pozytywnej zmianie. Kiedy wszystko idzie jak z płatka, zadziwiająco łatwo uznajemy, że po prostu tak ma być ” To od nas zależy jak widzimy świat. W jakich barwach go widzisz? Czy doceniasz na co dzień to co masz? Wiele ludzi po wyjściu ze szpitala docenia swoje zdrowie. Do czasu, gdy nie znacznie marzyć o czymś innym.
Robert Emmons w serii eksperymentów wykazał, że to „wadliwe” nastawienie można jednak zmienić. 


Przeczytajcie wyniki badań, które przeprowadzano na grupie studentów. „ Podczas badania poproszono grupę studentów, aby co tydzień przez dziesięć tygodni z rzędu zapisywali rzeczy, za które są wdzięczni i za które byliby skłonni dziękować życiu, Bogu i innym ludziom. Zadaniem osób z grup kontrolnych było myślenie o codziennych udrękach lub o pięciu ważnych wydarzeniach z ich życia. Wyniki tego eksperymentu okazały się fascynujące. Uczestnicy koncentrujący się na wdzięczności stali się bardziej optymistyczni i bardziej zadowoleni z życia w porównaniu z osobami z grup kontrolnych. Poprawił się nawet stan ich zdrowia.
To były pierwsze badania, które wykazały, że istnieje związek między wyrażaniem wdzięczności i zauważalną poprawą stanu mentalnego lub fizycznego. Od czasów Emmonsa nie potrafimy stwierdzić, czy wdzięczność wyzwala dobre samopoczucie, czy jest jego skutkiem. Z pewnością jest tak, że gdy rośnie lub spada jedno, rośnie lub spada również drugie. Jednak dopiero Emmons wykazał, że wdzięczność można wzmacniać niezależnie, co poprawia samopoczucie.

W najnowszych badaniach zwraca się uwagę na korzyści płynące z okazywania wdzięczności. Ludzie, którzy na co dzień wyrażają wdzięczność, są szczęśliwsi niż inni, mają więcej energii i twierdzą, że częściej doświadczają pozytywnych emocji. Są także bardziej pomocni i skłonni do empatii, chętniej przebaczają, mają mniej materialistyczne podejście do świata i są bardziej uduchowieni i religijni niż ludzie mający mniejsze skłonności do okazywania wdzięczności. Dodatkowo im większe mamy predyspozycje do wyrażania wdzięczności, tym rzadziej dopadają nas depresja i poczucie osamotnienia czy też stany zawiści i zdenerwowania. „

Gdy wstajesz rano o czym myślisz? Zastanowiłeś się nad tym? Wiesz… ostatnio przygotowania do Świąt idą pełną parą, a ja tylko słyszę „ Boże jeszcze tyle do zrobienia, nie mam teraz czasu ”

Jestem wykończona tymi świętami ” szczerze?

To po co je obchodzisz? Po co celebrujesz coś, z czego nie masz radości? Czy narzekanie weszło nam w krew? Czy przygotowywanie posiłków dla innych nie sprawia Ci już radości? Czy to, że usiądziesz w końcu razem z rodziną przy stole nie sprawia Ci już radości? A co sprawia Ci radość? 

Oglądam się dużo ostatnio na ludzi. Może aż za bardzo widocznie. Zauważam bardzo dużo nieszczęśliwych osób. Osób, które jeżeli czegoś nie dostały – zawodzą się. Dlatego, że czegoś nie mają – nie potrafią być szczęśliwi. Wiecie co w tym jest najgorsze? Ci ludzie mają zdrowie, mają rodziny. Mają zdrowe dzieci. A nadal szukają, nadal drążą… Gdzie ucieka nam ta piękna codzienność? Kiedy ostatnio wracając z pracy/ szkoły czy ze spaceru spojrzałeś na otaczający Cię świat? Na te milimetry śniegu, które spadły i cudownie otulają drzewa? 

Mam dla Ciebie propozycję. Wyzwanie do końca roku.
Każdego dnia, zaczynając od jutrzejszego poranka zapisuj sobie za co jesteś wdzięczna. Ja będę to robić oficjalnie na tablicy. Dla zachęty.
Wiesz ile się może zmienić w Twoim życiu, gdy zaczniesz być wdzięczny za to co masz?

Łatwiej nawiążesz kontakt z innymi, bo sprawi Ci to radość.
Nie będziesz się porównywać z innymi, co w tych czasach jest katorgą wielu.
Będziesz przyciągać pozytywne osoby do swojego życia, co da Ci wiarę w swoje możliwości. Pozytywne osoby, będą Cię napędzać do działania co sprawi, że za rok będziesz w zupełnie innym miejscu. Lepszym
Zaczniesz mówić ludziom komplementy, co sprawi radość nie tylko Tobie ale też innym.

Kochani, jeżeli w tym momencie poczuliście, że czujecie się za coś wdzięczni wyraźcie to. Napiszcie w tym momencie do osoby, która sprawiła, że Twoje marzenia się urzeczywistniły. Podziękuj tym, którzy w chwilach Twojego upadku postanowili Cię podnieść.

Rozejrzyj się dookoła. Co masz? A co możesz zdobyć swoją pracą?
Masz wiele. Zacznij to dostrzegać. 

Za co ja jestem wdzięczna?

Za moją mamę. Za relację, którą z nią mam.
Za mojego męża i wspaniałą rodzinę, którą mi daje i o której zawsze marzyłam
Za moich przyjaciół, bez których nie podniosłabym się podczas upadków.

A Ty? Nadal zazdrościsz komuś kolejnej wycieczki zagranicznej czy zauważyłeś co lub kogo masz obok siebie? Jeżeli czytasz ten post obok najukochańszej Ci osoby powiedz tu i teraz:

DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ. 

A ja Tobie dziękuję, że wytrwałeś do końca.

Podejmuję wyzwanie wdzięczności każdego dnia a Ty?

Fragment tekstu dotyczący wyników badań na grupie studentów pochodzi z artykułu na stronie Focus.pl

Jak wychować dzieci, żeby wyrosły im skrzydła?

” Uważaj, bo się przewrócisz, uważaj bo spadniesz, nie zdawaj pani tyle pytań, nie wchodź do tej kałuży, daj mi to bo znowu rozlejesz, widzisz? nic nie umiesz, a Jasiu dostał lepsze oceny?, nie mam teraz czasu, daj mi to, ja to lepiej zrobię! ” i tak dalej… i tak dalej…

No i pomyślicie: o co mi chodzi?

Ja wiem… wiem, wiem. Czasami za dużo. Za ciężko. Szef miał zły dzień, księgowa nawaliła, siatki z zakupami się rozwaliły a sąsiad grozi nam palcem, gdy kolejny raz dzieci wrzucają piłkę do jego ogrodu.  Ale coś Ci powiem…

Ty byłaś małą dziewczynką, a Ty małym chłopcem. Biegaliście po mokrej trawie,
ubrania wyglądały daleko od tych pranych w VIZIRZE, a w niedzielę rano oglądaliście wspólnie poranek DISCO POLO. Jakie sytuacje pamiętasz ze swojego dzieciństwa? usiądź na chwilę. Pomyśl. Co przychodzi Ci na myśl?

My, ludzie już tak jesteśmy skonstruowani, że patrzymy tylko na niebezpieczeństwo. Skąd się to bierze? a z tego, że w dawnych czasach ludzie musieli sobie jakoś radzić. Życie wśród dzikich zwierząt zobowiązywało do ciągłej czujności. Niebezpieczeństwa były na każdym kroku. Do dzisiaj w naszej krwi, zostały przyzwyczajenia i z reguły pesymistyczne rozwiązania.
Zauważ u siebie: ile razy chwalisz dziecko a ile razy za coś karzesz? ile razy podziękujesz, a ile razy wyzwiesz, że to nie tak jak powinno być?
I to nie chodzi o to, że jak dziecko pobiło drugie a tamto leży w szpitalu na obdukcji, to Ty masz powiedzieć nic się nie stało, mogłeś mocniej 😉 nie.

Już od małego uczymy pewnych zachowań. Pewnie zauważyliście, że dzieci chłoną jak gąbka. Sama teraz widzę, jak Tymek naśladuje nas już po paru sekundach. Chce być tacy jak my. A czy my byśmy chcieli, aby on był taki jak my?

NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO NA ZMIANY.

To nie Twoja wina, że tak Cię nauczono,
To nie Twoja wina, że w Twoim domu panowały inne zasady,
To nie Twoja wina, że ojciec tłuk Cię na kwaśne jabłko…,
To nie Twoja wina, że każdy pomysł, z którym przychodziłeś do rodziców wiązał się z wystawieniem Cię na pośmiewisko,
To nie Twoja wina, że rodzice więcej czasu poświęcali znajomym, nie umiejąc odnaleźć się w rodzicielstwie,
To nie Twoja wina, że do dzisiaj zamykając oczy wspominasz te złe chwile,
To nie Twoja wina, że Twoich rodziców nie było na ważnych przedstawieniach,
To nie Twoja wina, że Cię poniżano,
To nie Twoja wina, że Cię porównywano,
To nie Twoja, że w Ciebie nikt nie wierzył!

Ilu z Was ma teraz te sceny przed oczami? Ilu z Was nadal, w dorosłym już życiu przenosi to, czego nie cierpiał? Czy wykonujesz pracę taką, którą chociażby lubisz? Co sprawia, że nie zrobisz kroku na przód? Nie dasz rady? Nie umiesz? Kolejny raz się nie uda? Jesteś nieudacznikiem?Skąd te myśli? Zobacz… Słowa niewinne, usłyszane dziesięć, piętnaście a może trzydzieści lat temu, jakie mają piętno?
Czy umiesz sprawić żeby było inaczej? Chcesz tego?

Czy wiesz, że ciągłe wmawianie komuś, że czegoś nie potrafi działa przewrotnie? W większości przypadków motywacja do działania spada. Poczucie NISKIEJ wartości umacnia się. Ludzie zaczynają wierzyć, że nie są niczego warci, ich pomysł i tak się nie uda, a on do niczego się nie nadaje.

W rezultacie idzie do pierwszej lepszej pracy, bo tam go wzięli – nie licząc na to, że może więcej… zakochuje się w kimś, kto tylko na chwilę zwróci na niego uwagę, bo czy ktoś inny się znajdzie kto go pokocha? Wpada w nieciekawe towarzystwo, bo tylko tam go rozumieją. Bo tylko tam jest taki jak reszta.

Zdajesz już sobie sprawę, jak małe rzeczy mogą czasami nieodwracalnie zaburzyć poczucie własnej wartości?
Może nie na swoim przykładzie, ale na kimś bardzo mi bliskim… Ludzie, którzy NIGDY nie zostali pochwaleni, NIGDY dowartościowani, NIGDY nie byli prawdziwie kochani, mają problemy z własnym JA czasami nawet w wieku 30stu, 40stu a nawet 50ciu lat..

Czy tego chcemy dla własnych dzieci? Czy zakorzenione w nas relacje i brak pewności siebie musimy przekładać na kolejne pokolenia? Czy chcesz, aby Twoje dziecko rozwinęło skrzydła? Chcesz, aby zamiast zamkniętych drzwi, widział je otwarte na oścież? a zamiast samych niepowodzeń, widział swój cel, który obrał? Co chcesz osiągnąć? Czy to, że Twój ojciec pił całe życie, oznacza, że Ty nie możesz dać pięknego dzieciństwa swoim dzieciom?
Obudź się. W tym momencie odkreśl grubą kreską to co było. Tego nie zmienisz, do tego już nie wrócisz. Możesz stać w miejscu i nadal być tą małą dziewczynką tulącą małego misia. Która nie rozumiała dlaczego. Która myślała, ze to jej wina.
Odkreśl, skreśl, wyrzuć!

Ciebie stać na coś więcej. Zacznij coś pięknego, pokochaj to kim możesz się stać.

Zacznij wprowadzać do Waszego życia te rzeczy, a za parę lat podziękujesz sobie i mi… i będziesz patrzyć ze łzami w oczach na swoje dzieci, które zdobywają szczyty swoich marzeń.

1. Spróbuj wyrzucić ze swojego słownika słowo NIE! mi też jest ciężko. Pierwsze co, jak Tymek leci do kontaktów czy kabli od laptopa mam na języki NIE! czemu ma to służyć?
Słowem NIE! wzbudzamy negatywne odczucia.
Rozróżniasz ton wypowiedzi:

NIE RÓB TEGO! NIE DOTYKAJ! od WOLAŁABYM, ABYŚ TO ZOSTAWIŁ TAM GDZIE BYŁO.

2. Nie dawaj dzieciom złych przykładów. Mówiąc np:

Nie możesz tak robić, bo skończysz jak Kaziu spod sklepu… zobacz on też tak robił!

Dlaczego dajesz od razu najgorszy możliwy scenariusz? a nie lepiej powiedzieć:

– Spójrz na Roberta Lewandowskiego! Zobacz jak swoją ciężką pracą i zaangażowaniem odniósł sukces!

– Spójrz na Błaszczykowskiego! Zobacz, pomimo przeciwności losu zobacz jak obrócił to wszystko w swój sukces!

– A widziałaś ostatnio, że sąsiad kupił nowy dom? Tylko pogratulować. Jego firma rozwinęła się w niespodziewanym tempie. To na pewno zasługa ciężkiej pracy.

Zastanów się, czy to nie lepsze od: dał łapówkę, ma kontakty to ma co ma…

3. W towarzystwie wypowiadajcie się dobrze o swoich dzieciach. Już od małości.

Czy chciałbyś słyszeć kolejny raz o sobie, jak znowu Ci się coś nie udało, przy innych?Czuł byś się zmotywowany? a może zirytowany?

I to nie chodzi tylko o to, żeby chwalić osiągnięcia. Nie musisz setny raz mówić o tym jak Zosia dostała 6stkę w szkole, a Janek zdobył pierwsze miejsce w zawodach pływackich, kolejny raz.

Chwal również PRÓBY, które Twoje dzieci podjęły, aby osiągnąć swój cel.
Nie ten jest wielki, kto mierzy wysoko, lecz ten który POTRAFI WSTAĆ, GDY UPADNIE.

4. Naucz się PRZEPRASZAĆ!

Kochani. Nie jesteśmy idealni. Ja też ( o dziwo! :) ), ale umiem przepraszać. Nauczyłam się tego. Nie zawsze robimy wszystko tak, jak zaplanujemy. Nie sztuką jest robić wszystko idealnie. Sztuką jest przepraszać.

I tak ostatnio, gdy przy dzieciach w rodzinie, pokłóciliśmy się dość ostro, na temat, który w ogóle nie powinien być przy nich poruszany. PRZEPROSIŁAM.
My też jesteśmy w swojej dorosłości ułomni!
Nadal robimy błędy, niech jednak Twoje dziecko wie, że warto przepraszać. Niech zna to uczucie od Ciebie.

5. Pozwól mu w miarę rozsądku, podejmować decyzje. Ryzyko, które się za tym niesie, mogą podbudować pewność siebie. Nawet, gdy się nie uda, wytłumacz, że siniaki są czasami lepsze niż brak działania.

6. Pokaż mu, że Tobie czasami też się nie udaje. Pozostań przy tym autorytetem. Czy zdajesz sobie sprawę, że odkąd masz dzieci – chcesz więcej? chcesz lepiej? Czy też zaczęłaś czytać składy produktów? też chcesz by rozwijało swoje pasje? To dlaczego Ty masz być kopciuszkiem siedzącym w kącie?
Dajesz dziecku śniadanie, bo trzeba? a dlaczego Ty nie jesz? Chcąc nie chcąc, aby wychować kogoś cennego, sam musisz się nim stać. Jeżeli Ty bierzesz nieświadomie przykład z mamy, która biła po rękach za złe oceny w szkole, to czy chcesz, aby Twoje dziecko powtarzało Twoje błędy? Praca nad sobą. Myślenie przed wypowiedzią.

7. NIE DRWIJ Z NIEGO! nigdy.

8. NIE PORÓWNUJ. Kochani… to temat długi jak rzeka… serio lubiłeś porównywanie Twoich ocen z innymi? serio twierdzisz, że to dobra metoda wychowawcza? Jeżeli chcesz porównać dziecko, porównaj je z samym sobą. Np.: co się takiego wydarzyło, że nie chcesz tego zrobić? miesiąc temu miałeś na to ochotę. Chcesz o tym porozmawiać? co się zmieniło?

albo: Brawo! w zeszłym roku nie umiałeś jeszcze pływać, a na ty wakacjach już pływasz Żabką!

9. Wczuj się w jego rolę.
Wyobraź sobie, że jednego dnia budzisz się i nic nie wiesz. Nie wiesz jak zawiązać buty, nie wiesz do czego służy zamek od kurtki, jak się napić, aby nie wylać… wyobrażasz sobie to? często ludzi po śpiączce, budzą się na nowo. Uczą się na nowo. Nie irytowałoby Cię ciągłe ponaglanie? ciągłe porównywanie? ciągłe drwienie? Wiem, że czasami się spieszysz. Mi czasami cisną się różne słowa na usta. Ale czy ten ktoś do kogo idziesz nie może poczekać minuty dłużej? tak, aby Twój malec mógł sam dojść do tego o co w tym wszystkim chodzi?

10. KOCHAJ!!!
Bezgranicznie. Nie śmiej się przy dzieciach z homoseksualistów. Bo myślisz, że przyjdzie do Ciebie, gdy będzie mieć problem? nie śmiej się z czyjejś inności, bo Twoje dziecko popłynie z nurtem. Kochaj bezgranicznie. Za wszystko. Mów o tym, codziennie.

Pozwól swojemu dziecku na pozytywne odkrywanie świata. Nie wmawiaj mu kolejnych ciemnych stron życia, pozwól, aby pod Twoimi skrzydłami rozwinęły swoje… piękne i duże skrzydła.

Lista prezentów na urodziny dziecka. Robić?

Czy wypada robić listę prezentów na urodziny dziecka? Jak to zrobić? i dlaczego warto?

Kochane, o tym już jak zostałam wczoraj zirytowana chyba już wszyscy wiedzą… mamusie idealne są na każdym kroku.

Mamy w tych czasach muszą wyglądać jak milion dolarów, do tego lepiej dorzucić nieprzespane nocki, gdy musisz wyciąć pieprzoną girlandę a najlepiej gdyby dziecko było nieznośne a one tym wszystkim muszą się pochwalić. Och 😉 jak to one dają radę a ja jestem beznadziejnie niezorganizowana bo nie upiekłam ciast na roczek dziecka a moja girlanda jest ze sklepu! och no nic temat zamykam, choć pewnie z moim charakterem nie jeden raz do niego powrócę 😉

Dzisiaj temat fajny, ciekawy i może nie być dobrze odebrany przez pewną część z Was.
Odwróćmy go na moment.

Wyobraź sobie, że to Ty idziesz na pierwsze, drugie czy ósme urodziny Zosi. Zosia ma rodziców, którzy dbają o to, aby Zosi niczego nie zabrakło. Ma domek dla lalek, ma puzzle, ma kostkę edukacyjną. Jej ubranka są zawsze nowe i zadbane.
Zosia w zależności od jej wieku ma zabawki dopasowane do jej zainteresowań a każde odwiedziny gości wiążą się z ” duperelą „, którą dla niej przynoszą.
Mama Zosi, nie ma gdzie już trzymać zabawek i stara się je na bieżąco porządkować, tak aby robić miejsce na nowe. Zosia czasami już nie wie czym się bawić. Zabawek ma za dużo. Wyobrażone?

A teraz inny aspekt. Osobiście uważam, że im mniej zabawek tym lepiej. Nie zawsze mi to wychodzi jak idę do kogoś w odwiedziny 😉 ale dla Tymka mamy zabawki tylko takie, które uważam są potrzebne dla jego rozwoju. Myślę też, że dziecko, które bierze więcej udziału w życiu codziennym więcej się uczy a zmuszone do wymyślenia ” czegoś ” ma więcej kreatywności, zabawy i nauki niż nie przez jedną zabawkę edukacyjną.

Ok no to mamy wstęp.
A teraz główny temat wpisu. Lista prezentów na urodziny swojego dziecka.Teraz jedziemy dalej. Mieliśmy już wszystko mającą Zosię, mieliśmy już mamę Zosi i mieliśmy moją opinię na temat zabawek.

Kochane mamy! Same pomyślcie. Czy idąc na urodziny dziecka swojej przyjaciółki lub kogoś w rodzinie – zawsze wiesz co kupić?
A może myślisz to za tanie? to za drogie? a to pewnie już ma?
Chodzisz zirytowana, męczysz mamę Zosi o wszystko… a to już ma? a co woli to czy to? a może to! Zobacz znalazłam to! Może to jej się spodoba?
Tracisz czas, nerwy i siedzisz cała zestresowana czy to się spodoba.

Ja idę temu wszystkiemu na przeciw. ZAWSZE pytam rodziców czy jest coś co może sprawić dziecku radość. Gdy nie mają gotowych odpowiedzi szukam coś, co uważam, że jeszcze nie mają w domu. Zamiast zagracać kolejny kąt, szukam voucherów na różne zajęcia. A to JUMP ARENA w Poznaniu, a to Energi w Poznaniu – ciekawy wyjazd na trampoliny z całą rodziną… nie brzmi fajnie? Kiedyś młodszej dziewczynce kupiłam voucher na warsztaty z robienia cukierków i zakręconych lizaków. Prezentem może być wejściówka na zwiedzanie stadionów piłkarskich. Jest masa takich pomysłów.
Zawszę robię to we współpracy z rodzicami lub samym dzieckiem, gdy jest starsze.
Wiecie, że ja zawsze robię listę prezentów? Teraz, gdy Tymek jest mały potrzebujemy ogrom rzeczy do życia codziennego, które kosztują nas fortunę. Tymek zabawek ma wiele. Czy kolejne nam potrzebne? Tak. Niektóre tak i już zrobiłam ich listę dla gości na roczek. Gdy chrzestni pytali mnie co potrzebuję, odpowiadam wprost: fotelik samochodowy. Z nosidełka młody wyrasta.
Dla mnie jeden wydatek z głowy, młody będzie mieć fotelik a do gości idealne rozwiązanie.

Taką listę prezentów możesz stworzyć sama! Dziecko jest małe?
Nie bój się prosić o pieniądze! Gościom, którzy przychodzą na Wasze uroczystości ma to sprawić radość. A czy zrobi to kolejna mówiąca lalka Barbie?
Każdy wie, że wydatki przy wychowywaniu dziecka są ogromne. Dlaczego więc nie poprosić wprost o pieniążki i kupić coś konkretnego w zamiast za kolejne sto piździelców? Jeżeli znowu wolicie prezenty dla dziecka zamiast pieniążków, bo kto bogatemu zabroni – zróbcie taką listę. Gdy dziecko jest małe, pewnie wiesz, że zaraz znowu wskoczy na kolejny etap rozwoju.

Ja wiem, że potrzebny nam jest zestaw do majsterkowania, młotek i kotka edukacyjna a w przyszłości jeździk biegowy. Dlaczego by nie powiedzieć o tym gościom? W szczególności, gdy jest ich dużo a prezenty mogą się powielić?

Dostaniesz coś czego potrzebujecie, będziesz zadowolona i Ty i goście, którzy wiedzą, że idą z czymś co się Wam przyda. A wiesz co jest najważniejsze? Radość Twojego dziecka, że dostał to o czym marzy… ten uśmiech jest niezastąpiony!

Jeżeli dziecko jest starsze, dlaczego by nie zrobić takiej listy z nim? Dlaczego ma udawać kolejny raz, że cieszy się z ósmej ciężarówki ( chyba, że faktycznie się cieszy ) czy z kolejnych klocków LEGO podczas, gdy on by chciał nową bluzę swojego ulubionego YOUTUBERA?

Dlaczego robimy sobie w tym bariery?
Ten kto chce iść na żywioł niech idzie. Ja jednak, jak już wiecie jestem z tych leniwych idących na łatwiznę i ową listę zawsze mam w kieszeni.
Otaczajcie się ludźmi, którzy Was rozumieją.

Sami bądźcie bardziej odważni w swoich decyzjach a na pewno kolejne przyjęcie urodzinowe będzie się wiązać z ogromną ekscytacją! Jeden z Waszych komentarzy mnie bardzo ucieszył: ( w sumie każdy mnie cieszy, ale ten szczególnie  )

” My prosiliśmy o pieniążki i za zebrana sumę kupiliśmy drewniany plac zabaw na ogród do zabawy :) domek piaskownice i zjeżdżalnie :) i uważam to za strzał w 10 niż x mniejszych prezentów 😉 a przynajmniej prezent na lata ma :)

Bo czy Ty sama lubisz dostawać kolejną świeczkę do kolekcji?
Ślę Wam buziaki i czekam na Wasze listy marzeń

Gdy spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę! :)
I do zobaczenia w komentarzach.

Jak żyć i nie zwariować?

Tak. To ta pora, gdzie Tymek już śpi a ja mam chwilę na przelanie swoich myśli. Kiedyś na papier a teraz z duchem czasu – na komputerze. Niech pójdzie w eter. A co! Mi nie wolno? Mi? No właśnie. Wolno. Więc piszę.

Dzisiaj dostałam od koleżanki linka do pewnego artykułu w znanej gazecie. Osobiście za nią nie przepadam i sama z siebie nie przeczytałabym tam nic a nic. No ale co zrobić, jak ktoś Ci wyśle linka a Ty chcesz go skomentować? no należałoby przeczytać. Zrobiłam to. Weszłam tam z chwilą zgrozy i niepewności. Przeczytałam. Wstawiam Wam linka do tego artykułu, co byście wiedzieli o czym ja rozmawiam 😉

http://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/polskie-matki-idealne-i-wsciekle-newsweek-pl,artykuly,416353,1.html

Czytałam i nie dowierzałam. Jak? Powiedzcie mi jak!??! Gdy zostałam matką to sama miałam z tym problem. No jak? jak one to robią, że mają czyste domy? makijaż na sobie? wyszły przebrane z piżamy na spacer? Serio? :) Pamiętam jak na poprzednim blogu błagałam o pomoc. Pomoc w organizacji dnia, bo może to ja robiłam coś źle? Może to ja chciałam udowodnić sobie i innym jak to dobrze można się zorganizować? Zawsze byłam perfekcjonistką. Musiałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Czy w pracy, czy w życiu. Uwierzcie, że bywa to męczące.

Bywało to męczące, gdy kończyłam pracę o 17 a trzeba było coś dokończyć. Niby można to było zrobić na następny dzień. Zawsze jednak wolałam zostać w pracy, żeby mieć z głowy. Wiecie… to taka choroba, gdy się cieszysz patrząc jak z pogniecionego robi się wyprasowane 😉

Kuchnia zawsze musiała lśnić. Obiad zawsze na czas. Ciepły i gotowy. Nauka języka, podróże. Oj jest co wspominać.

Wiecie jednak co… gdy zostałam matką było to nie do zniesienia.
Młody czuwał nade mną całe dnie nie dając się odłożyć! ( tak tak juz wtedy go przyzwyczaiłam 😉 ) a ja zamiast leżeć spokojnie, widziałam te talerze… to krzywe przesunięte krzesło. STRASZNE!

CO MI POMOGŁO?

No właśnie, co mi pomogło? Wasze komentarze. Z niektórych się naprawdę naśmiałam. Od tych, które zarzucały mi brak organizacji i CHĘCI ( to był absurd ) po te, które mówią że bałagan nie ucieknie.
Posłuchałam się tych drugich i KAMIEŃ SPADŁ MI Z SERCA!

Boże!!! Jakie to cudowne uczucie, przyszło z dnia na dzień. Najpierw niepewnie nie ruszyłam żelazka. Co by nie kusić losu i nie zacząć prasować mówię sobie…
aaa Ty! żelazko przesuń się.
Nie posłuchało, ale muszę Wam powiedzieć, że zdało egzamin. Jak młody zasnął ZARYZYKOWAŁAM! i zostawiłam prasowanie na później. To później się troszkę przesunęło. Aż za bardzo. No ale jak mówiłyście, że nie ucieknie to nie ucieknie. I miałyście racje! PO PARU DNIACH TO PRANIE NADAL TAM BYŁO!!! :)

Wiedziałam już, że mówicie prawdę. I muszę się Was słuchać. Spodobało mi się to na tyle, że zaczęłam praktykować w innych dziedzinach. Wiecie co zrobiłam? Kupiłam 15 opakowań zupek z tytki! SZALEŃSTWO!!! Niezdrowe, cholernie niezdrowe żarcie. Gotowe w 5 minut. Bożenko, jakie to było pyszne, ciepłe i szybkie. Zyskałam co najmniej godzinkę. Czujecie moją radość? :)

Poszłam dalej… i powiem Wam, że nie chcę wracać. Nie chcę wracać do tej Asi, która wszystko musi mieć zaplanowane. Chociaż do dzisiaj się na tym łapie i sprawdzam zegarek myśląc: o nie to już czas na spacer. Ale po chwili myślę: hola hola, ale czy mi się chce iść? Tak! do tego doszło! Wasza nauka nie poszła w las 😉

I choć mój mąż się ze mnie śmieje, że jak Tymek wstaje to włącza mi się akcja: ogarnianie domu i lotom jak oszalała to i tak jest mi lepiej niż kiedyś. To uczucie dziwnej odpowiedzialności wyfrunęło.

Nie każ siebie! Nie popełniaj tego błędu. Nie mowię, że masz mieć syf w chacie no bo po co. Ale puszczam w eter dalej komentarze czytelniczek: BAŁAGAN NIE UCIEKNIE. Uwierzcie. On naprawdę nie ucieka. Może się jedynie powiększyć dlatego warto go sprzątać regularnie 😉

Ale czasami odpuść. Tak na maksa. Bez wyrzutów sumienia. Usiądź, otwórz ulubioną książkę albo po prostu idź spać.

Nie bądźmy tymi sfrustrowanymi babami z powyższego artykułu. Nie chcę nią być. Nie chcę być już idealna. Moje dziecko płacze, brudzi się, marudzi. I nie będę tego koloryzować.

Już nigdy więcej! :)

Amen.