Asiu, jednego dnia wrzuciłam luźny post na mojej stronie. Chciałam sprawdzić ile mam, które obserwują mojego bloga mają więcej niż dwójkę dzieci. Jak na razie rozwaliłaś system Kiedy przeczytałam, że masz 5 dzieci, zbierałam szczękę z podłogi. Sama pewnie dobrze wiesz, że w tych czasach spotkać rodziny wielodzietne, jest trudno. Dzisiaj chciałabym porozmawiać o Twojej codzienności, trudach, radościach, zmaganiach a także o tym, jak to jest – być mamą pięciorga dzieci?!
Jak pewnie zdajesz sobie sprawę lub też ukradkiem myślisz – jestem mamą TYLKO jednego dziecka. Czasami chodzę sfrustrowana, bo coś jest nie po mojej myśli, nie mogę czegoś dokończyć co bym chciała… Bardzo mocno odczułam tą zmianę w moim życiu. Ja, ciągła wariatka, której wszędzie pełno, nagle zamyka się w domu z małym człowiekiem, który mam wrażenie niczego nie kuma. Odkąd poznałam Cię osobiście, gdy podeszłaś do mnie na planie teledysku i powiedziałaś: Hej! To ja! Asia! Mama tej 5 dzieci! zauroczyłaś mnie. Wzięłam głęboki oddech, obserwowałam Cię po czym już nie mogłam Cię wyrzucić z pamięci.
Asiu, najpierw tak od innej strony. Możesz nam trochę o sobie opowiedzieć?
Mam jeszcze 38 lat, z wykształcenia jestem socjologiem, ale nigdy nie pracowałam zawodowo. Jak to się mówi, zostałam mamą na pełen etat. Uwielbiam czytać książki, staram się znaleźć chwile w ciągu dnia, żeby przeczytać chociaż jedną stronę. Z klimatów muzycznych najbliżej mi do Ani Dąbrowskiej. W ostatnim czasie też o odkryła Pawła Domagałę. Poza tym radosna, pogodna. Powiem Ci w tajemnicy, że jak przeczytałam to pytanie na głos to Franek odpowiedział: piękna, wybitna, miła… wzruszyłam się. Tak mnie widzi moja rodzina. Niesamowite uczucie.
Teraz to i ja się wzruszyłam… Asiu powiedz mi, kiedy urodziłaś swoje pierwsze dziecko?
Pierwsze dziecko urodziłam jak miałam 24 lata. Piąte całkiem niedawno, mając 38 lat.
Czy jesteś w stanie porównać obie ciąże? Jak znosiłaś ciążę mając 24 lata a jak mając 38?
Muszę przyznać, że zdecydowanie łatwiej było mi fizycznie w pierwszej ciąży. Jednak co muszę podkreślić to fakt, że teraz odkrywam macierzyństwo na nowo. Piękne, dojrzałe i świadome macierzyństwo.
Jaka jest różnica wieku pomiędzy następnymi dziećmi?
Teraz to się musisz skupić, bo pomiędzy Marcelem a Frankiem jest 3 lata, Frankiem a Maurycym 1,5 roku, Maurycym a Ignasiem 2,5 a Ignasiem a Heniem 7 i pól roku.
Kiedyś to mój mózg zanotuje a tymczasem mogłabyś nam pokrótce opowiedzieć o swoich dzieciach? W jakim są wieku, czy mają już jakieś zainteresowania? Na jakich ludzi rosną? I jak oni czują się mając tak dużą rodzinę?
Dwoje rodziców, piątka dzieci i każde inne. Dosłownie.
Marcel (14 l.)– domowa ostoja spokoju, wyważony, asertywny. Lubi gotować, wszystkie jego potrawy są wyśmienite. Potrafi zaskoczyć dobrym śniadaniem, pysznym lasagne, ciasto też nam sprawi jak tylko ma ochotę. Uczy się w drugiej klasie gimnazjum – profil piłki ręcznej. Ostatnio nas bardzo zaskoczył… wyobraź sobie, że odrzucił gry komputerowe na rzecz filmów fantastycznych.
Franio ( 12 l. ) – to jest torpeda…charakterny bardzo, lubi stawiać na swoim. Często doprowadza do wrzenia matki, ojca i braci. Sportowa dusza – 3 lata pływał, obecnie reprezentuje szkole na turniejach piłki ręcznej. Gra w koszykówkę, jeździ na nartach.
Jednak mimo silnej osobowości bardzo wrażliwy na innych. Potrafił Stasiowi, który jest porażony czterokończynowo, z czułością złożyć życzenia urodzinowe. Ciocia Marlenka mówi, że to chłopak z sercem na dłoni.
Maurycy ( 10,5 l. ) kochany Maniek, który jak nabroi, to na widok oczu kota w butach ze Shreka natychmiast cala złość przechodzi. Zawsze mówię, że to dziecko z innej epoki. Jest szarmancki, uczciwy, życzliwy, prawdomówny i bardzo wrażliwy. Choć wygląda na zdrowego chłopca, niestety tak nie jest.
Czy możesz nam powiedzieć na co choruje Maurycy?
Gdy Maurycy się urodził, nic nie wskazywało na żadną chorobę. Poza kilkoma plamkami na
ciele. Plamki na skórze pojawiały się, ja cały czas żyłam w przeświadczeniu, ze taka jego uroda.
Jak one wyglądają?
Małe plamki o kolorze kawy z mlekiem. Przypominają piegi.
Co się następnie działo, że się zaniepokoiłaś?
Zaczęłam się niepokoić, jak tylko rozwój ruchowy Maurycego odbiegał od normy. Gdy dostaliśmy skierowanie do neurologa, pomyślałam, że zostaniemy skierowani na rehabilitację.
Czy lekarze od razu postawili diagnozę?
Od razu padło podejrzenie choroby genetycznej Zespołu Recklinghausena. Maniek w trakcie diagnozy miał 1,5 roku . Od tego momentu jest pod stałą opieka neurologa, hematologa, gastroenterologa i okulisty.
Jak często odbywają się badania?
Raz do roku jeździmy na rezonans głowy, ponieważ ma zmiany w głowie. Są one odpowiedzialne za pamięć krótką. Jest też w codziennej terapii w Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko”. Maniek jest bardzo pracowity. Neurolog za każdym razem podkreśla, że przy jego zmianach, w głowie jest super, ale to główny efekt pracy Manka i jego terapeutów Moniki Witaszak i Kasi Filipiak. Jego choroba to bomba zegarowa, ale mimo to kocha bawić się klockami lego a ja cały czas wierze w to, że przebieg tej choroby będzie łagodny.
ciele. Plamki na skórze pojawiały się, ja cały czas żyłam w przeświadczeniu, ze taka jego uroda.
Jak one wyglądają?
Małe plamki o kolorze kawy z mlekiem. Przypominają piegi.
Co się następnie działo, że się zaniepokoiłaś?
Zaczęłam się niepokoić, jak tylko rozwój ruchowy Maurycego odbiegał od normy. Gdy dostaliśmy skierowanie do neurologa, pomyślałam, że zostaniemy skierowani na rehabilitację.
Czy lekarze od razu postawili diagnozę?
Od razu padło podejrzenie choroby genetycznej Zespołu Recklinghausena. Maniek w trakcie diagnozy miał 1,5 roku . Od tego momentu jest pod stałą opieka neurologa, hematologa, gastroenterologa i okulisty.
Jak często odbywają się badania?
Raz do roku jeździmy na rezonans głowy, ponieważ ma zmiany w głowie. Są one odpowiedzialne za pamięć krótką. Jest też w codziennej terapii w Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko”. Maniek jest bardzo pracowity. Neurolog za każdym razem podkreśla, że przy jego zmianach, w głowie jest super, ale to główny efekt pracy Manka i jego terapeutów Moniki Witaszak i Kasi Filipiak. Jego choroba to bomba zegarowa, ale mimo to kocha bawić się klockami lego a ja cały czas wierze w to, że przebieg tej choroby będzie łagodny.
Boże… Możesz powiedzieć na czym się skończyło?
Moja matczyna intuicja się nie myliła. Walczyłam jednak z sobą… Wiedziałam, że trzeba czekać. Czułam to. Gdy termin usunięcia został wyznaczony, przegadałam lekarza o przełożenie terminu. Decyzja profesora po półrocznej walce, zakończyła się sukcesem. W końcu po 1,5 roku od operacji Ignaś został podłączony do procesora mowy.
To przecież codzienna walka. Codzienne rehabilitacje, kontrole. A masz przecież jeszcze inne dzieci. Zdaję sobie sprawę, że bez pomocy innych ciężko byłoby się zorganizować.
Może jest ktoś o kim chciałabyś wspomnieć?
Właśnie najpiękniejsze w całej historii Ignasia jest to, ze Pan Bóg stawiał nam na drodze dobrych ludzi. Nasz dzielniak przeszedł dwie operacje oczu w Warszawie. I tutaj mogę już wymienić pierwszą osobę. Jedynie prof. Prost,podjął się leczenia. Wszyscy po drodze uznawali ten przypadek jako beznadziejny. Operacja zakończyła się sukcesem. Ignaś odzyskał częściowo wzrok (+9), po roku drugie oko poszło na stół ta sama historia (+8). W sierpniu 2017 na kontroli okazało się, że wzrok się poprawił na + 5 i +7. Dla nas szok.
No tak, nikt nie dawał mu szans a jest poprawa…
Ignaś śmiga teraz w okularach, że ho ho. A jak z zajęciami terapeutycznymi? Kto je prowadzi? Codzienna terapia to tez mnóstwo sukcesów. Tez zasługa Ignasia, jak również Moniki Witaszak i Doroty Borowiak. Przekochana Pani Roksana Malak, która postawiła Ignasia na nogi. Jakiś czas temu powiedziała, że miała wyrzuty sumienia. Kazała jeździć na zajęcia 6 razy w tygodniu do Poznania. Ja wiedziałam, że tak trzeba i nie żałuję żadnej minuty. Następnie Ania Wrona od słuchu a teraz też Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju Dziecka „Światełko „.
Dzięki Ignasiowi zawarliśmy nowe przyjaźnie.
Asiu, masz dwoje dzielniaków w swojej rodzinie. Maurycy i Ignaś to od dzisiaj moi bohaterzy. Wiem jednak, że musisz nam opowiedzieć jeszcze o Heńku.
Och Henryś (6 miesięcy )– anioł nasz kochany, grzeczny, spokojny. Dający wiele radości. To przez niego odkryłam macierzyństwo na nowo. Każdego dnia jest uśmiechnięty po przebudzeniu, a ja się od niego tego uczę. Jego uśmiech wyzwala mój i zaraz jest lepiej.
Asiu, wywiad zapowiada się długi i piękny. Ale jakby inaczej mając 5 wspaniałych dzieci i męża?
Oj tak…Mam nadzieje, ze chłopaki wyrosną na dobrych ludzi. Otwartych na drugiego człowieka. Myślę, że są zadowoleni z rodzeństwa, aczkolwiek czasem najstarszy narzeka na brak własnego pokoju. Ale mimo tego -jak to z rodzeństwem bywa- że się kłócą, to jeden za drugim w ogień idzie. Pewne jest tez to, ze Henio wyzwala w nich cieple uczucia, nie ma chwili, żeby do niego nie przychodzili, gadali, brali na ręce, Franek ogarnia przewijanie ostatnio Marcel stwierdzili: Mamo, Heniek będzie najbardziej rozpieszczony z nas wszystkich
Kochane chłopaki! Powiedz mi, czy Wy z mężem również pochodzicie z rodzin wielodzietnych?
Ponoć wielodzietność liczy się od 3 dzieci. Także mogę powiedzieć, że tak. Mąż jak i ja, mamy dwóch braci.
Czy planowaliście wcześniej założyć dużą rodzinę?
Będąc jeszcze na studiach, model mojej rodziny to UWAGA: dwa plus jeden, ewentualnie dwa plus dwa. Ale wiesz co? Dzisiaj jestem wdzięczna Bogu, że tak pokierował moje życie.
Jak wyglądają Wasze dni powszednie? Kto już chodzi do szkoły? Komu trzeba zrobić śniadanie na wychodne, a może nadal komuś przebrać pieluchy? O której zaczyna się Twój dzień, jak on wygląda i o której się kończy?
Tydzień jest dość intensywny. 3 z nich chodzi do szkoły. Ignaś terapia i przedszkole.
Śniadanie ogarniamy razem. W pieluchach najmłodszy. Staram się wstać z mężem po 5, ale nie zawsze mi się to udaje. Trzeba wszystkich wytransportować do szkoły. Na szczęście Marcel z Frankiem tak maja ułożony plan, ze nie muszę martwic się o Heńka rano.
Chłopaki zazwyczaj jada szkolnym autobusem. Ignaś codziennie jedzie na dwie godziny terapii, potem przerzucam go na dwie godziny do przedszkola. Najtrudniejszy jest poniedziałek i wtorek.Jak już wszyscy wrócą, to zjadamy obiad, potem chwila odpoczynku i lekcje. Sporo czasu spędzam z Maurycym przy lekcjach. Na szczęście starsi ogarniają sami. Potem kolacja, kąpiel. Wieczorem Maniek czyta, chłopaki starsze coś tam jeszcze ogarniają.
Od samego Twojego opowiadania robię się zmęczona. I to tylko dlatego, że
próbuję sobie to wszystko wyobrazić. I taką mnie, która czasami nie może się wyrobić na 12 na zajęcia z młodym… Śmiech na sali.
Generalnie to marzy mi się, żeby po 20 już byli u siebie. Rzadko to się zdarza. Straszaki muszą się jeszcze o coś pokłócić albo coś obgadać. My staramy się zaraz po 22 kończyć dzień. Przynajmniej mąż, bo rano praca.
Asia, nie będę pisać która jest godzina w tym momencie…
No ja czasem przebaluje do nocy, różnie to bywa.
Z tego co zauważyłam to możesz liczyć na wsparcie u starszych dzieci?
Tak. Choć jak to z dziećmi bywa, jest różnie. Staramy się żeby chłopaki były ogarnięte. Pomagaja w domu.
W czym?
Do ich obowiązków należy rozpakować zmywarkę, ogarnąć śmieci, swoje pokoje, nakrycie do stołu, posprzątanie po obiedzie. Mieszkamy w domu jednorodzinnym to tez latem trzeba trawę skosić, drzewka poprzycinać itp. ale to już zasługa taty. Oczywiście, zdarza się, że słyszymy sto razy ZARAZ. Ale po chwili faktycznie idą i zrobią wszystko o co prosimy. Zresztą wychodzimy z założenia: „czego Jaś się nie nauczy tego Jan nie będzie umiał”
Kochana, obserwując Ciebie na planie teledysku, do którego miałyśmy razem okazję wystąpić, zauważyłam, że wspierasz Fundację „ Ja nie mogę czekać ”. To
dlatego, że Maurycy i Ignaś są jej członkami?
Tak. To do tej Fundacji należy Maurycy i Ignaś.
Nas można podejrzeć na Facebooku: profil Maurycy i Ignacy Ciesiółka.
A jak można Was wesprzeć?
Chłopaków można wesprzeć wpłacając 1 % podatku
KRS 0000037904 cel szczegółowy:12443 Ciesiółka Maurycy i Ignacy.
Ignaś i Maurycy stali się inspiracją do stworzenia tej Fundacji.
Jak to?
Kiedyś wspólnie z Dorotą Borowiak i Moniką Witaszak, widząc ile czasu potrzeba, żeby dzieci rozpoczęły konkretna terapie, wpadłyśmy na pomysł, żeby stworzyć fundacje.
I tak w 26 maja 2015 roku powstała fundacja o wymownej nazwie „Ja nie mogę czekać”, bo dzieci czekać nie mogą.
Im szybciej rozpocznie się terapie, tym więcej można osiągnąć.
Od jakiegoś czasu sporo się dzieje. Latem udało się zorganizować Rewolucję Serc,następnie „Korona Wielkopolski” a teraz kolęda. Jest to dla mnie teraz motywacja, żeby bardziej ruszyć do pracy. Żeby szukać potencjalnych pomagaczy.
Robię to już nie tylko dla synów. Udało nam się też wesprzeć kilkoro dzieci w rozpoczęciu procesu terapeutycznego. Fundacja działa lokalnie, chcielibyśmy na tyle ile się uda wspierać dzieci z zaburzeniami rozwoju w tym z autyzmem. Może wśród Twoich czytelników znajdzie się ktoś, chętny do pomocy?
Oby! Będę o to apelować a sama swoim przykładem też chętnie się włączę.
Asia, teraz dużo osób nie wyobraża sobie nie poświęcać sobie czasu. Kobiety chodzą do kosmetyczki, na wszelakie zabiegi. Bardzo dbają o siebie, swój wygląd i swój rozwój.
Jak to jest u Ciebie? Masz czas na takie przyjemności? Czy przy takiej gromadce wspaniałych dzieci, priorytety po prostu są inne i nie myśli się w takich kategoriach?
Kochana, wychodzę z założenia, że matka wielodzietna, to matka zadbana. Oczywiście ulubiony w domu to dres, ale poza tym znajduje czas dla siebie. Chodzę do kosmetyczki, ostatnio byłam z małym Heńkiem, który pozwolił mi na 1, 5 godzinny zabieg. Obowiązkowo co 6 tyg. fryzjer (krótkie włosy zobowiązują) paznokcie lubię mieć zrobione, ale co by za dużo nie wybywać z domu robię je sama. Lubię mieć zrobiony makijaż. W końcu jestem jedyną kobietą w domu! Chłopaki niech patrzą na mnie jak na królową a nie jak na kopciuszka
Wow. Imponująco.
Muszę w takim razie się poprawić… Super, że znajdujesz na to czas. Powiedz mi jak wygląda pomoc materialna od strony państwa? Czy jest wystarczająca, aby utrzymać dużą rodzinę?
Pewnie jest wielu przeciwników i zwolenników 500+. Uważam jednak, że jest to ogromna i słuszna pomoc dla rodzin.
Słyszałaś jakieś komentarze odnośnie 500+ w Waszej rodzinie?
Tak, usłyszałam, że Henio urodził się pod wpływem 500+ To totalna głupota. Przecież wcześniej wychowywaliśmy czwórkę dzieci bez tego… Henio jest po to, aby odkryć moje
macierzyństwo na nowo. Chciałam zmyć tamta traumę związana z trudnym porodem Ignasia. Jestem wdzięczna za ten Dar.
Czasami słyszę, że państwo zubożeje przez 500+. Tylko, że my nie wkładamy tych pieniędzy do skarpety. My nimi obracamy. Nasze dzieci mogą wyjechać na wakacje, jechać do kina czy teatru. Zdarza się pizza czy wspólny wypad na narty.
Nie wiem jak skomentować te wypowiedzi innych… Czyli jesteś mamą na pełen etat?
Tak. Jestem mamą na pełen etat i dobrze mi z tym. Są dni, ze chciałabym pójść do pracy, ale wszystko co związane z Ignasiem póki co mi nie pozwala. Ale wiesz… są tego plusy. Jak chłopaki wracają ze szkoły, to zawsze ktoś na nich czeka. Moi rodzice często pracowali do późna, a ja miałam klucz na szyi.
W pierwszym wywiadzie, który robiłam z Magdą ( mamą trójki dzieci ) zapytałam o to, czy postrzegani są jakoś inaczej? Kiedyś wielodzietne rodziny były poważane i uważane za normę. Teraz robi się z tego margines społeczny. Jak Ty na to patrzysz?
Myślę, że dla wielu jesteśmy znakiem zapytania. Na pewno nie postrzegam się jako margines społeczny, chyba, że ktoś nas tak postrzega 😉 Mam fajną rodzinę. Dom mamy zawsze otwarty. Osobiście znam kilka rodzin wielodzietnych i śmiało mogę powiedzieć, że są one piękne w swej wielodzietności. Zawsze podziwiam i nieraz czerpie od nich wiedzę.
Asiu, często zdarza się tak, że piękne, kochające się rodziny wielodzietne, pochodzą od Boga. To dlatego, że rodziny są mocno wierzące, powstaję piękna więź pomiędzy pokoleniami. Jak to u Was wygląda?
W naszym przypadku to prawda, na co dzień z mężem jesteśmy we wspólnocie
neokatechumenalnej. Pan Bóg jest w centrum naszego domu. Wspólna niedzielna Eucharystia z dziećmi, w niedziele wspólne Laudesy (modlitwa poranna kościoła) pomagają nam się jednoczyć, poznawać nasze problemy, uczą nas przebaczać sobie nawzajem. Nasz dom jest normalny. Kłótnie i zgrzyty też się zdarzają. Uważam, że nie ma rodzin bez problemów, kłótni itp. to wszystko dotyka każdego. Od rodziny z jednym dzieckiem, małżeństwa bez dzieci, rodziny wielodzietne. Sztuką w tym wszystkim jest umieć sobie wybaczać.
Czy wiara pomogła Wam przetrwać trudności związane z chorobami dzielniaków?
Pan Bóg bardzo pomógł. Podczas wielu trudności. Przeszliśmy bankructwo, choroby dzieci a to wszystko po ludzku mogłoby nas rozwalić. To dzięki Bogu trwamy i mamy się dobrze.
Jestem wzruszona totalnie. Sama jestem wierząca w Boga. Za mną wiele trudności… ale uważam, że to dzięki Niemu udało mi się z nich wydostać. To on postawił mojego męża na mojej drodze, który pomógł mi to wszystko przejść. Niesamowite…
Asiu teraz z innej beczki. Czy Polska jest przyjazna kobietom ciężarnym? Rodzinom wielodzietnym?
Szczerze mówiąc nie wiem jak jest gdzieś indziej. Zapewne są zwolennicy rodzin wielodzietnych, ale są tez przeciwnicy. Ja w najbliższej rodzinie doświadczyłam paru uwag. A to, że przesadzamy, czy mało mam pracy i problemów, że po co? Jednak wokół siebie znam wiele rodzin wielodzietnych i może nie jestem adekwatnym źródłem, ale uważam, że rodziny wielodzietne są piękne.
Asiu, my matki jednego lub dwójki dzieci możemy sobie gdybać. A może położysz nam kawę na ławę i powiesz nam: czy każdy poród jest inny? Jak to wyglądało u Ciebie?
Zdecydowanie mogę powiedzieć, że moje porody były rożne.
Pierwsze porody lekkie. Zaskoczyły mnie krótkim czasem trwania. Przestudiowałam ksiażki na temat porodu, nastawiłam się, że trochę to potrwa i przyznam szczerze, że byłam mile zaskoczona. Jednak przyszedł poród Ignasia, bardzo traumatyczny dla mnie. Na szali stało życie i moje i Ignasia. W trakcie samego porodu podano mi 4 jednostki krwi i 2 osocza, panika całego personelu, brak płaczu dziecka, nie ma go w ogóle przy mnie. Leżę na sali pełnej matek z dziećmi i nie wiesz co cie czeka. Kłóciłam się wtedy z Panem Bogiem. Mówili, że ponoć daje tyle ile człowiek jest w stanie unieść, a On wtedy tak bardzo przesadził.
Po latach jednak widzę, że się nie pomylił. No i jeszcze piąty poród, najtrudniejszy. Po pierwsze to włączyła mi się trauma sprzed 7 lat a po drugie poród wywołany, ponieważ było podejrzenie hipotrofii płodu (Henio wg usg zatrzymał się na 36 tyg.) do tego małowodzie. Spanikowałam. Zdecydowałam się na poród naturalny i nie żałuję.
Jak wygląda codzienność, gdy wracasz ze szpitala z piątym dzieckiem? Jak wygląda organizacja? Czy rodzina tłumnie pomaga, przygotowując obiady w słoikach jak na wojnę? A może Twoja rodzina jest na tyle zorganizowana, że nie trzeba biegać wokół każdego?
Tatko przywiózł mamę z dzieckiem, chłopaki popatrzyły, stwierdziły, że fajny i wróciły do swoich zajęć :)Dla Ignasia to był trochę szok, całą ciąże przygotowywałam go na to, że będzie w domu brat. Chyba trochę inaczej sobie wyobrażał brata. Czasami mi powiedział: urodź mi innego 😉 Marcel potrzebował dwóch dni na oswojenie się z bratem. Jego pytania pokazały mi, że on bardzo się martwił. Trzy pytania , które mi zadał to: czy widzi, czy słyszy i czy jest 100 % zdrowy? Po tym coś w nim pękło i nie odstępuje brata na krok.
Teraz z innej beczki, kiedy się ostatnio wyspałaś?
Z natury jestem śpiochem…
Proszę Cię, tak to ja mogę powiedzieć o moim mężu a nie o Tobie, matce 5 dzieci.
No nie mogę powiedzieć, że Henio nie daje pospać. W zasadzie w nocy przebudzi się, pielucha, cyc i śpi dalej. Generalnie niedziela jest moja, tzn. wkurzam się, jak mąż budzi mnie przed 8. Niedziela jest dla mnie.
Osobiście uważam, że posiadanie dużej rodziny to największy skarb jaki może nas spotkać.
Czy jest coś za czym tęsknisz? Co gdybyś miała cały dzień dla siebie, zrobiłabyś natychmiastowo?
Jak urodziłam Heńka, to mąż zabrał chłopaków na ryby i to był czas kiedy mogłam sobie fajnie odpocząć. W zeszłym roku chłopaki wyjechały z mężem na weekend i np. cały przełaziłam w piżamie. Dużo czytałam, leżakowałam. Cisza…to jest to czego czasem potrzebuje 😉
Jak wychowuje się pierwsze dziecko, jak drugie a jak piąte? Mówi się, że przy pierwszym pamięta się każdy oddech, każdą kupkę i każdy etap dorastania. Przy drugim trochę gorzej a przy trzecim to dziecko z kota miski je. Jak to było u Was?
Ja znam powiedzenie na temat smoczków: przy pierwszym wyparzasz, przy drugim płuczesz wodą z kranu, przy trzecim otrzepujesz, a czwarte samo z podłogi podnosi.
Na pewno z pierwszym jest inaczej, ostrożniej, tak książkowo. Więcej strachu.
Każde kolejne już niby łatwiej. Dzieci szybciej staja się samodzielne. Najtrudniej nam było z Ignasiem, bo każda infekcja np. była okupiona moim stresem, który do dzisiaj daje znać o sobie. Muszę Ci jednak powiedzieć, że teraz przy piątym ogłupiałam. Normalnie ogłupiałam. Ostatnio nawet zapytałam męża czy ze wszystkimi tak wariowałam – twierdzi, ze tak. Zdarza mi się, że podpytuje młodsze mamy co i jak…
Jak uważasz, dlaczego dzisiaj kobiety, a raczej pary – decydują się na maks dwójkę dzieci? Czy uważasz, że to przez wzgląd finansowy, zdrowotny a może egoistyczny?
Myślę, że finanse też, ale społeczny problem to jest. Ponieważ jednak wi
elodzietność jest trochę postrzegana jako coś gorszego. Może też i brak odwagi?
Sama miałam taki czas, że po Ignasiu myślałam o kolejnym dziecku. Jednak strach i obawa przed głupimi uwagami brała górę nad tym. Kiedyś, dawno temu, mając 4 dzieci usłyszałam taki komentarz: Czy to prawda, że Ciesiółki będą miały kolejne dziecko? Znajoma odparła :z tego co wiem to nie, ale oni są otwarci po czym usłyszano: no wie Pani, dwójka chorych i kolejne…także przesadziliśmy!
My, matki jednego dziecka często zmagamy się z dobrymi radami innych mam pytanie: a gdzie czapeczka? Słyszałam już chyba 1002 razy, o skarpetki też poszło i o inne bzdety. Sąsiadki machają na mnie rękoma, gdy za oknem
powieje lekki wiatr. Czy Ty nadal słyszysz dobre rady innych?
Oj zdarza się, ze cioć i wujków dobrych rad jest sporo. Staram się słuchać naprawdę dobrych rad. Zresztą sama nieraz pytam. Na pewno dobre są rady, które pomagają mi wyjść z przewrażliwienia związanego z Ignasiem, które niestety czasem przekłada się na innych.
Och Asiu za nami piękna rozmowa, czego więc mogę Ci życzyć?
Siły, zdrowia, miłości, uśmiechu…no i najważniejsze, żeby moje dzieci wyrosły na dobrych ludzi.
Życzę Ci zatem tego wszystkiego. Cudownie było z Tobą porozmawiać. Dałaś mi nadzieję i lekcje pokory. Dla wszystkich, którzy chcą wesprzeć Fundację, zapraszam do wpłaty nawet najmniejszych kwot:
Fundacja „Ja nie mogę czekać”
ul. Szpitalna 1/7
64-600 Oborniki
nr konta 52 1090 1391 0000 0001 3079 5740
fanpage : Fundacja „Ja nie mogę czekać”
Lub oddając 1% podatku:
KRS 0000037904 cel szczegółowy:12443 Ciesiółka Maurycy i Ignacy.